-
W uścisku potężnej luki…
W czasach rządów Platformy Obywatelskiej w Polsce odnotowywano ogromną lukę w dochodach z VAT. W poszczególnych latach rządów PO-PSL oscylowała ona wokół sumy 40 mld złotych rocznie. Wielu ekonomistów alarmowało w tej sprawie przez lata, ale rządzący nie wykazywali się w żaden sposób determinacją, by lukę uszczelnić. Co więcej, pojawiały się sygnały, że jest ona przez rządzących tolerowana.
„O problemie wyłudzania VAT-u Ministerstwo Finansów było informowane od wielu lat, a w roku 2012 przedsiębiorcy i funkcjonariusze mówili już o tym problemie bardzo głośno. O jego skali najlepiej mówią liczby – w 2012 roku niezapłacony przez mafie VAT-owskie podatek był szacowany na 16,5 mld złotych, w roku 2015 było to już 46 mld, a w 2016 r. 65 mld. Wyłudzenia VAT stały się przestępstwem powszechnym” – mówił w 2017 roku przewodniczący Związku Zawodowego Celnicy PL Sławomir Siwy. Wielokrotnie wskazywał on, że rządzący byli głusi na alarmy ze środowiska celników.
Sytuacja zmieniła się, gdy w roku 2016 przyjęty został opracowany przez nowy rząd pakiet paliwowy. Nowy gabinet przyjął wtedy szereg zmian prawnych, które sprawiły, że luka VAT od 2017 roku radykalnie zmalała. Władze również podjęły działania praktyczne ograniczające działalność mafii VATowskich, jak choćby uruchomiły kontrole transportów z paliwem, które trafiały do Polski. Dzięki przepisom i nowej praktyce do budżetu państwa zaczęły spływać dodatkowe środki. W czasie rządów PiS udało się podwoić wpływy dochodowe państwa. Między innymi dlatego, że rząd przestał tolerować fakt, że środki VAT do budżetu nie wpływały. W tym przypadku potrzebna była wola polityczna, ale też efektywne działania służb i prokuratury, które z większą determinacją zaczęły tropić przestępstwa VATowskie. Bez zmian legislacyjnych, uszczelnienia prawa i nowej praktyki, nie udałoby się dokonać tej rewolucji.
Historia zmian z lat 2016-2017 i walka z mafiami VAT wskazuje, że skuteczne uszczelnianie systemu zależy między innymi od woli politycznej oraz systemowych decyzji władz, które muszą widzieć w tych zadaniach priorytety. W czasie rządów PO-PSL tej determinacji nie było.
Niestety ostatnie pismo Związków Zawodowych Krajowej Administracji Skarbowej sugeruje, że możemy mieć do czynienia z powtórką zgubnej dla budżetu państwa polityki. W swoim piśmie do Premiera Donalda Tuska Związkowcy piszą bowiem o decyzjach Szefa KAS, które będą bardzo szkodliwe i kosztowne dla budżetu państwa. „Podejmowane przez Szefa KAS decyzje, w naszej ocenie, przyczyniają się do spadku dyscypliny podatkowej, znacznego zwiększenia przestępczości podatkowej, a co za tym idzie spadku dochodów podatkowych i pogłębiania się deficytu budżetowego. Według danych ministerstwa finansów, dostępnych przy projekcie ustawy budżetowej na 2025 r., do wykonania planu dochodów na 2024 rok zabraknie około 28 mld zł dochodów podatkowych” – czytamy w piśmie do Premiera. Związkowcy stawiają poważne zarzuty wskazując, że Szef KAS Marcin Łoboda ma podejmować decyzje „wpływające na wzrost przestępczości podatkowej, a co za tym idzie spadek wpływów do budżetu”.
Sytuacja wydaje się bardzo niepokojąca, bowiem z innych źródeł wynika jednoznacznie, że Polska już mierzy się z kryzysem dochodów państwa. Jak pisały media, w roku 2024 do budżetu może nie trafić nawet 40 miliardów złotych zaplanowanych środków. Co więcej, już wiadomo, że w opracowanym przez rząd projekcie budżetu na 2025 rok mamy również widoczne załamanie się dochodów państwa. Przy zakładanym wzroście polskiego PKB rządzący zapisali mniejsze dochody o kilkadziesiąt miliardów złotych. W tej sytuacji sygnały o szkodliwych działaniach Szefa KAS należy oceniać jako brak kompetencji i efektywności KAS, albo… celową politykę. Czyżby zatem wracało stare, a Polska była znów w uścisku luki VAT? Byłoby to szalenie niebezpieczne, bowiem luka taka ogranicza możliwości budżetowe Polski, a to – również ze względu na niekorzystne zmiany bezpieczeństwa w Europie – będzie miało wpływ na przyszłości Polski oraz nasze bezpieczeństwo. Zgoda na lukę oznaczać więc będzie poważne zagrożenia.
Stanisław Żaryn
-
Floryda w oku cyklonów
Zarządzanie kryzysowe na Florydzie podczas huraganów Helena i Milton: Klucz do skutecznej ochrony społeczności lokalnej.
Pobyt na Florydzie w czasie uderzenia dwóch potężnych huraganów, które nawiedziły ten Stan w ostatnich tygodniach, to okazja do analizy działań władz dotyczących zarządzania kryzysowego oraz sposobu funkcjonowania systemu ochrony ludności.
Dla Florydy zagrożenie huraganowe to powtarzające się zjawisko. Stan położony jest bowiem w strefie subtropikalnej. Nasilające się w ostatnich dekadach zjawiska atmosferyczne stawiają przed władzami i mieszkańcami stanu wyjątkowe wyzwania, szczególnie w zakresie zarządzania kryzysowego. Huragany, jak Helena i Milton, stanowią test dla systemów ochrony ludności i gotowości na wypadek katastrof, które doskonali się tutaj od lat.
Huragany: lekcje z przeszłości
Huragany, które uderzały we Florydę w ostatnich latach, zmusiły lokalne władze do przemyślenia dotychczasowych procedur zarządzania kryzysowego. Choć w przeszłości przygotowania i ostrzeżenia dla mieszkańców były wydawane z odpowiednim wyprzedzeniem, siła żywiołu na ogół przerastała oczekiwania, a niektóre obszary były dotknięte poważnymi zniszczeniami. Po tych katastrofach władze lokalne i stanowe zdały sobie sprawę, że zarządzanie kryzysowe nie może ograniczać się jedynie do działań reaktywnych, lecz musi obejmować skuteczne, proaktywne formy zabezpieczenia. W wyniku analiz wprowadzono szereg kluczowych reform. Znaczące inwestycje skierowano na rozbudowę infrastruktury, usprawnienie systemów ostrzegania, a także poprawę współpracy między służbami ratunkowymi, lokalnymi władzami i społecznością. Szczególny nacisk położono na komunikację kryzysową – konieczność przekazywania dokładnych i szybkich informacji stała się priorytetem.
Huragan Milton: nowoczesne podejście do zarządzania kryzysowego
W czasie przygotowania do huraganu Milton, który obecnie zagraża Florydzie, ujawniło się, że skutecznie wdrożone procedury mogą chronić społeczność przed najgorszymi skutkami katastrofy. W odpowiedzi na zagrożenie, władze Florydy wdrożyły zaawansowane strategie zarządzania kryzysowego, oparte na doświadczeniach z przeszłości oraz nowoczesnych technologiach. Jednym z najważniejszych elementów przygotowań jest system wczesnego ostrzegania. Zaawansowane modele pogodowe pozwalają przewidzieć trajektorię i siłę huraganu z większą precyzją niż kiedykolwiek wcześniej. Dzięki temu mieszkańcy otrzymali ostrzeżenia na kilka dni przed spodziewanym uderzeniem, co umożliwiło im przygotowanie się na potencjalne niebezpieczeństwo. Ponadto władze lokalne i stanowe wdrożyły system ewakuacyjny, który skutecznie kieruje ludzi z zagrożonych rejonów na bezpieczne obszary.
Skuteczność służb ratunkowych i współpraca między agencjami
Jednym z imponujących aspektów zarządzania kryzysowego na Florydzie podczas huraganu Milton jest koordynacja działań służb ratunkowych. Dzięki wcześniejszym szkoleniom oraz programom modernizacji, zespoły reagowania kryzysowego działają w sposób niezwykle skoordynowany. Straż pożarna, policja, służby medyczne i ratownictwo wodne są w pełnej gotowości do reagowania na incydenty związane z huraganem.
Dużą rolę w tym procesie odgrywa również współpraca z agencjami federalnymi, takimi jak Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego (FEMA). FEMA, wraz z lokalnymi władzami, zapewnia niezbędne zasoby i koordynuje logistykę pomocy, dzięki czemu procesy ratunkowe i ewakuacyjne przebiegają sprawnie.
Komunikacja medialna i jej rola w informowaniu społeczności
Nie można pominąć roli mediów i komunikacji w zarządzaniu kryzysowym. W czasach huraganu Milton zauważalna jest skuteczna koordynacja informacji między rządem, agencjami rządowymi, mediami tradycyjnymi i społecznościowymi. Stacje telewizyjne i radiowe, portale informacyjne, a także aplikacje na smartfony dostarczają regularnych aktualizacji na temat sytuacji meteorologicznej, planów ewakuacyjnych, miejsc schronienia i działań ratunkowych.
Komunikaty są jasne, zwięzłe i przekazywane wielokrotnie, aby dotrzeć do jak największej liczby mieszkańców, również tych najbardziej narażonych. Przykładem takiego podejścia jest współpraca z lokalnymi liderami społecznymi, którzy pomagają w dotarciu do osób starszych, niepełnosprawnych lub słabiej zinformatyzowanych.
Wnioski na przyszłość dla Polski
Huragan Milton, mimo swojego niszczycielskiego potencjału, stanowi dowód na to, że skuteczne zarządzanie kryzysowe może ograniczyć skutki katastrof naturalnych i zapewnić ochronę dla milionów mieszkańców. Floryda, będąc jednym z najbardziej narażonych stanów, udowadnia, że przy odpowiednim przygotowaniu, współpracy i edukacji społecznej, można stawić czoła nawet najbardziej ekstremalnym wyzwaniom.
Te doświadczenia pokazują, jak istotne jest, aby zarządzanie kryzysowe w naszym kraju opierało się na nowoczesnych technologiach, ścisłej współpracy służb oraz efektywnej komunikacji. Władze rządowe i samorządowe powinny wyciągnąć wnioski z ostatniej powodzi i wprowadzić reformy, które znacząco poprawią bezpieczeństwo mieszkańców.
Ostatnia klęska żywiołowa w Polsce pokazała że RCB, choć pełni ważną rolę w systemie zarządzania kryzysowego, nie posiada wystarczającej pozycji. Brak autonomii i odpowiednich zasobów sprawia, że instytucja ta jest zbyt słaba, by skutecznie interweniować i koordynować działania na szeroką skalę w obliczu kryzysu. Problem ten mógłby zostać rozwiązany poprzez przeniesienie RCB do struktur Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA), co umożliwiłoby lepszą współpracę ze służbami odpowiedzialnymi za zarządzanie kryzysowe, lub stworzenie osobnego Organu na wzór amerykańskiego FAME.
Dariusz Nowak,
Floryda 9 października 2024 r.
-
Szpieg, który łamie rządową narrację
O historii Pawła Rubcowa vel Pablo Gonzalesa powiedziano w Polsce już sporo. Ale warto zwrócić uwagę na kontekst, który dotyczy bieżących sporów politycznych w naszym kraju. Działalność Rubcowa stoi bowiem w sprzeczności wobec fałszywej narracji, jaką przez kilka miesięcy próbował zaszczepić w Polsce obecny rząd.
Gdy z Polski na Białoruś uciekł zdrajca Tomasz Szmydt polska debata publiczna została na chwile zdominowana przez tematykę dotyczącą zagrożeń szpiegostwem. Narracja szybko przeistoczyła się w rzucanie oskarżeń o to, z kim był bardziej powiązany Szmydt, a premier Donald Tuska przy pomocy tej historii próbował przypiąć łatkę partii agenturalnej oponentom politycznym z PiS. Polska polityka pogrążyła się w oskarżeniach, które – nota bene – Platforma Obywatelska kolportowała również w ostatnich latach, oskarżając poprzedni rząd o prowadzenie polityki korzystnej dla Kremla. Absurdalne teorie wróciły z nową mocą, gdy Szmydt uciekł na Białoruś.
Reakcją na zdradę Szmydta była kampania oskarżeń i insynuacji, co przełożyło się również na decyzje formalne. Premier powołał Komisję badającą wpływy rosyjskie i białoruskie w Polsce. Na jej czele postawił Jarosława Stróżyka, obecnego Szefa SKW. Słowa premiera, które towarzyszyły powołaniu Komisji, rzutowały od początku na jej wiarygodność. Szef Rządu bowiem przesądzająco sugerował, że przedmiotem prac Komisji mają być przede wszystkim powiązania PiS z Rosją, a Komisja zająć się ma ich wskazaniem i udowodnieniem. Efekty pracy nie są znane, bowiem do dziś nie pojawił się żaden raport. Nie są również publicznie znane szczegóły dotyczące agendy, ani nawet eksperci zajmujący się tymi tematami. W związku ze słabym umocowaniem Komisji oraz brakiem informacji o ludziach, mających realny wpływ na prace Komisji, można mieć podejrzenia, że Komisja będzie realizowała naznaczoną politycznie linię działań.
W tym kontekście historia Pawła Rubcowa miesza plany rządowej rozgrywki z oponentami. Okazuje się, że najważniejsza sprawa szpiegowska realizowana przez polski kontrwywiad w ostatnich latach dotyczy człowieka, który wymyka się podziałowi i ramom, które chce sprawie nadać rząd. Paweł Rubcow uderza w zero-jedynkową opowieść polityków rządzących i burzy wizję zagrożeń szpiegowskich, którą promuje obecna koalicja w ramach walki partyjnej. Rubcow był człowiekiem prezentującym typowe lewicowe, a nawet lewackie tezy. Prowadził on swoje działania informacyjne związane z promowaniem środowisk LGBT, atakował Polskę na rzekome łamanie praw mniejszości. W sposób przychylny dla środowisk liberalno-lewicowych odnosił się do tzw. protestów aborcyjnych, jakie wybuchły w Polsce kilka lat temu. Co więcej, wpisywał się w nagonkę na Polskę prowadzoną właśnie z pozycji liberalno-lewicowych. Promował insynuacje pod adresem Polski w związku z kryzysem przy naszej granicy z Białorusią. Angażował się w nagłaśnianie tez, które w poprzednich latach dla opozycji stanowiły paliwo polityczne w walce o władze. Paweł Rubcow był człowiekiem, który infiltrował środowiska lewicowo-liberalne. I infekował je tezami, co stanowiło realizację założeń rosyjskiej walki informacyjnej.
Rubcow starał się docierać do różnych środowisk, co jest naturalne dla osób prowadzących działalność agenturalną. Jednak jego operacje inspiracyjno-dezinformacyjne dotyczyły przede wszystkim kręgów liberalnych i lewicowych oraz opierały się na szerzeniu haseł promowanych właśnie przez takie kręgi. To również z tych stron płynęły po jego zatrzymaniu głosy oburzenia i naciski na Rząd RP, by Rubcowa uwolnić.
Debata o Rubcowie pokazuje aktywność rosyjskich służb wywiadowczych w środowiskach prezentujących stanowiska bliskie obecnej koalicji, a jego tezy były wielokrotnie takie same, jak tezy opozycji działającej przed 2022 rokiem w Polsce. Wbrew taktyce obecnego Rząd nie traktuję tej zbieżności, jako dowodu agenturalnych działań obecnej koalicji. To pokazuje raczej brak skrupułów politycznych oraz granic w walce partyjnej w Polsce. Ale też dowodzi, że Rosja do dziś stara się wpływać na debatę publiczną w Polsce i inspirować różne środowiska do działań polityczno-informacyjnych. Opinia publiczna w Polsce powinna z tego wyciągać wnioski. Również wtedy, gdy rządzący wrócą do używania kwestii zagrożeń wywiadowczych do bieżącej walki politycznej i partyjnej.
Stanisław Żaryn
-
Armia trolli Putina
Pod koniec sierpnia br. anonimowa grupa hakerska dotarła do wewnętrznych danych jednej z
najważniejszych rosyjskich firm propagandowych o nazwie Agentstwo Socialnogo Projektirowania (ASP –
Agencja Projektowania Społecznego). Firma jest odpowiedzialna za wywieranie wpływu na zachodnią
opinię publiczną poprzez szerzenie rosyjskiej propagandy oraz masową dezinformację. To właśnie ASP
przypisywana jest prowadzona obecnie rosyjska kampania dezinformacyjna „Doppelänger” (sobowtór),
polegająca na promowaniu prorosyjskich treści za pomocą fałszywych portali informacyjnych, w tym
podszywających się pod znane tytuły.Wiele miejsca działaniom rosyjskiej agencji poświęcają niemieccy dziennikarze, którzy dotarli do
wykradzionych dokumentów, posiłkując się również ustaleniami służb USA na temat ASP. Dokumentację
przeanalizowali i opisali dziennikarze kilku niemieckich mediów, w tym TAZ, WDR i NDR. Ujawnione dane obejmują lata 2022-2024. Składają się na nie listy pracowników, zleceń, wykorzystywane konta w mediach społecznościowych, protokoły z zebrań, e-maile, przygotowane wpisy online itp. W sumie chodzi o 2,4 gigabajty danych.O ASP zrobiło się głośno na początku września br., kiedy to rząd USA oskarżył agencję o chęć wywarcia
wpływu na listopadowe wybory prezydenckie w USA. Departament Sprawiedliwości Stanów
Zjednoczonych zablokował dziesiątki stron internetowych, które można powiązać z kampanią
„Doppelgänger”.Jak twierdzą niemieccy dziennikarze, głównym obiektem wrogich kampanii firmy ASP mają być właśnie
Niemcy, a ich celem – rozbudzenie w niemieckim społeczeństwie obaw o przyszłość.Firma ASP powstała w 2001 roku i – jak twierdzą media – od dawna pozostaje na celowniku zachodnich
służb. Mająca swoją siedzibę w Moskwie agencja jest ściśle związana z administracją Władimira Putina.
Na swojej stronie internetowej chwali się projektami społeczno-politycznymi, możliwościami w dziedzinie
komunikacji politycznej i doświadczeniem w kampaniach wyborczych. Wśród klientów wymieniane są
takie rosyjskie instytucje jak ministerstwo spraw wewnętrznych, ministerstwo zarządzania kryzysowego
czy Duma. Zdaniem zachodnich służb ASP jest obecnie głównym aktorem rosyjskich kampanii dezinformacyjnych.Obecnie na czele agencji stoi jej współtwórca – 47-letni Ilya Andreevich Gambashidze. Mężczyzna urodził
się na Ukrainie i posiada rosyjski paszport. Amerykańskie służby są przekonane, że „działa on pośrednio
lub bezpośrednio dla rosyjskiego rządu” i że jest w tym przypadku mowa o „ścisłych powiązaniach”.
Gambashidze uważany jest przez służby wywiadowcze za jednego z najbardziej zapracowanych
bojowników działających na rzecz Putina i jego wojny na Ukrainie – z tym że on prowadzi wojnę o ludzkie
umysły. Określany jest jako swego rodzaju następca zabitego w 2023 r. J. Prigożyna i jego „fabryki trolli”.
O tym, że ASP jest ściśle powiązana z rosyjskimi władzami, świadczy również to, że na wewnętrznej
liście pracowników agencji pojawiają się m.in. Alexei Olegowitsch Goltjajew – długoletni pracownik
rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Sofia Sacharowa z wydziału komunikacji Kremla.
Na wewnętrznym filmie moskiewskiej agencji, w którym występuje Gambatjidze, plan działania ASP jest
opisany w następujący sposób: „zbieranie i analizowanie informacji z zachodnich mediów, opracowywanie własnych narracji i pakowanie ich w content”. To właśnie agencja Gambatjidze ma stać za kampanią „Doppelänger”, w ramach której za pomocą ok. 60 fałszywych portali informacyjnych sączona była w Europie i USA rosyjska propaganda (np. w
Niemczech utworzone zostały fejkowe strony takich portali jak Spiegel, Bild czy Süddeutsche Zeitung). W
zeszłym roku sankcje na ASP nałożyły z tego powodu Francja i Szwajcaria, w tym roku zrobiła to także
Unia Europejska. Dokumenty, do których dotarli niemieccy dziennikarze pokazują, że agencja ASP wciąż jeszcze prowadzi wiele innych kampanii. W swoim portfolio szczyci się „ponad setką zakończonych sukcesem spraw” z ostatnich 15 lat w zakresie m.in. wspierania reputacji kadr kierowniczych i organizacji, kampanii wyborczych i kontrkampanii.Na wewnętrznej liście pracowników widnieje ponad 90 nazwisk – wśród nich są analitycy, projektanci
stron internetowych, specjaliści w dziedzinie mediów społecznościowych oraz IT.Z uzyskanych informacji wynika, że agencja prowadziła intensywne działania w związku z ostatnimi
wyborami do europarlamentu w czerwcu tego roku. Jak podaje portal taz.de, w wewnętrznych
dokumentach, które powstały przed wyborami, jako cel wskazano „obszerną kontrkampanię przeciwko
liberalnym globalistom”, a na cel wzięto: „Niemcy, Francję, Hiszpanię, Włochy i Polskę”. Dobry wynik
partii skrajnie prawicowych (a konkretnie trzecie miejsce frakcji „Tożsamość i Demokracja”), może
zainicjować „potencjalną zmianę kursu i odnowienie współpracy z Federacją Rosyjską” – zapisano.Przykłady stosowanych narracji:
- siły liberalne sieją strach przed katastrofą klimatyczną i rosyjską wojną;
- liberałowie narzucają swoje wartości – takie jak prawa osób transpłciowych, które „nie są nasze”;
- liberałowie doprowadzili Europę do ruiny, bo zniszczyli gospodarkę, zamienili Europę „w totalitarny obóz
wojskowy”; - potrzebny jest „plan pokojowy i dyplomacja”;
- prawicowe partie są głosem rozsądku, prowadzą do pokoju i dobrobytu.
Niemieccy dziennikarze, którzy analizowali dane, tylko w odniesieniu do Niemiec zidentyfikowali 17 linii
narracyjnych, które miały być rozpowszechniane w ich kraju. Przykłady: - Niemcy są rozbrojone,
- USA wykorzystałyby antyrosyjskie działania, aby doprowadzić Niemcy do bankructwa,
- Niemcy pogrążone są w najgłębszym kryzysie gospodarczym i społecznym w najnowszej historii;
- w związku z sankcjami nałożonymi na Rosję niemieccy obywatele muszą spodziewać się masowych
awarii ogrzewania; - niemiecka broń jest wykorzystywana w zbrodniach popełnianych na Ukrainie;
- Ukraina jest europejskim centrum produkcji narkotyków, które wraz z uchodźcami dostają się do Niemiec.
W dokumentach określono również grupy docelowe, do których mają docierać narracje szerzone przez
ASP – a wśród nich: pracownicy dużych zakładów przemysłowych, konserwatywni wyborcy, a także
beneficjenci pomocy społecznej, bezrobotni i osoby obawiające się utraty pracy. W ujawnionych dokumentach wielokrotnie podkreślano, że zainfekowanie tymi narracjami oficjalnego dyskursu publicznego jest nadrzędnym celem agencji. To z kolei miało prowadzić do – jak wynika z informacji FBI – „eskalacji wewnętrznych napięć w krajach sprzymierzonych z USA w celu wzmocnienia interesów Republiki Rosyjskiej na arenie międzynarodowej”.Rosyjska agencja korzysta ze wszystkich możliwych środków dotarcia do odbiorców w internecie: komentarzy, memów, filmów, karykatur, treści w mediach społecznościowych itp. Pracownicy są podzieleni na grupy robocze, realizujące określone zadania. Jak podają niemieckie media, tylko dla Niemiec i Francji: grupa zajmująca się tworzeniem memów miała postawiony cel w postaci 180 sztuk w miesiącu, inna grupa – 60 karykatur na miesiąc, jeszcze inna 400 komentarzy, które mają inicjować dyskusję pod artykułami. Do tego określono docelową liczbę komentarzy generowanych
automatycznie na 120 tys. miesięcznie.W centrum zainteresowania ASP znajdują się osoby, które są liderami opinii publicznej w
poszczególnych krajach. W bazach danych agencji – według FBI – znajduje się w sumie 2800 osób z 81
krajów. W Niemczech chodzi m.in. o takich polityków jak Sahra Wagenknecht, szefowa AfD Alice Weidel,
jej partyjny kolega Petr Bystron czy premier Saksonii Michael Kretschmer. Ale są także osoby reprezentujące inne zawody, np. politolog Ulrike Guérot, aktywistka Alina Lipp, dziennikarz Jürgen Todenhöfer czy artysta Dieter Bohlen. Zostali oni ujęci jako ludzie „wypowiadający się na korzyść Federacji Rosyjskiej”.Co ciekawe, w dokumentach znajdują się również nazwiska osób krytycznych wobec Rosji wraz z
instrukcją szukania informacji, przy pomocy których można by je zdyskredytować – wypowiedzi, e-maili,
kont w mediach społecznościowych itp.W strategii kierowanej do Niemców jako cel wskazany jest wzrost poparcia do 20 proc. dla AFD w
ogólnokrajowych sondażach. Kolejny cel to zwiększenie indykatora „strachu o przyszłość”, który w
sondażach powinien wynosić ponad 50 proc. Z kolei ponad 55 proc. Niemców powinno nie wykazywać
gotowości do poświęcenia własnego majątku, aby pokonać Rosję – pisze portal Tageschau, opierając się
na ujawnionych dokumentach. Celem jest również polaryzacja niemieckiego społeczeństwa.
W centrum zainteresowania rosyjskiej agencji znajdują się wszelkie wydarzenia, które są wyrazem
nastrojów społeczno-politycznych. Na przykład pracownicy ASP uważnie obserwują organizowane
demonstracje. Tylko jesli chodzi o Niemcy, to w wewnętrznych dokumentach ASP odnotowano ponad 35
manifestacji z września i października 2022 r. Są tam dokładne dane organizatorów oraz hasła
wymierzone przeciwko koalicji rządzącej, sankcjom na Rosję, rosnącym cenom energii, a także hasła
wyrażające sprzeciw wobec niesienia pomocy Ukrainie czy obawy przed zubożeniem.Analizie są poddawane również zasięgi i skutki prowadzonych kampanii internetowych. W protokole
sporządzonym po spotkaniu pracowników ASP, które odbyło się pod koniec czerwca 2024 r., postępy w
rozpowszechnianiu klipów na Tiktoku określono jako powolne. Za niezadowalające uznano także wyniki
na Twitterze, na co wpływ miała mieć zmiana algorytmu przez wspomniany serwis. W protokole jest
również mowa o „pompowaniu nowych kont”.Zaawansowane działania moskiewska agencja prowadzi wobec Ukrainy. Na tym kierunku celem działań
agencji jest rozpoznawanie i tłumienie antyrosyjskich narracji, a także propagowanie treści, które mają
przekonać ukraińską opinię publiczną do konieczności współpracy Ukrainy z Rosją. Celem jest również
demoralizacja ukraińskich sił zbrojnych, czemu służyć ma uporczywe stawianie pytań o liczbę zabitych
ukraińskich żołnierzy i poddawanie w wątpliwość autorytetu prezydenta Zełeńskiego w oczach
dowódców. Inną formą aktywności agencji jest podsycanie zarzutów korupcyjnych wobec Zełeńskiego.
Działania ASP nie ograniczają się tylko do opracowywania i szerzenia określonych narracji. Jedną z
projektowanych akcji jest stworzenie platformy internetowej, która piętnowałaby korupcję na Ukrainie z
Zełeńskim jako numerem jeden. Ta platforma mogłaby później zniknąć z internetu po to, aby stworzyć
wrażenie, że stało się to na skutek działań ukraińskiego rządu prowadzonych przeciwko krytykom.
Innym pomysłem jest powołanie do życia ruchu „Inna Ukraina”, na którego czele miałby stanąć Wiktor
Medweczuk – niegdyś lider prorosyjskiej partii na Ukrainie, obecnie znany z działań służących szerzeniu
rosyjskiej propagandy. Jak przypomina portal taz.de, Medwedczuk uważany jest za sponsora
prorosyjskiej platformy „Voice of Europe”, na którą Unia Europejska nałożyła sankcje. W wewnętrznych
planach ASP dla Medwedczuka została przewidziana rola „konsekwentnego bojownika o pokojową
przyszłość Ukrainy”. Celem akcji miałoby być dotarcie do tych Ukraińców w kraju i za granicą, którzy
opowiadają się za zawarciem pokoju z Rosją. W dokumentach opisano także stworzenie kanałów w
mediach społecznościowych oraz stron internetowych mających wspierać cele projektowanego ruchu.
Do szerzenia rosyjskiej propagandy wykorzystywane są aktualne wydarzenia z pierwszych stron gazet.
W wewnętrznych dokumentach ASP jest mowa chociażby o potrzebie artykułów wykorzystujących temat
igrzysk olimpijskich. Mówi się również o zapotrzebowaniu na infografiki na temat „sankcji i tego, jaką one
szkodę wyrządzają Niemcom”. Bo w nowej narracji przewidzianej na Niemcy podkreśla się, że wojna z
Ukrainą niszczy niemiecką gospodarkę i że Niemcy muszą wystąpić z Unii Europejskiej i NATO, aby
odnaleźć „własną drogę”.To, jak szczegółowo niemieckie media opisują działania rosyjskiej agencji, świadczy również o tym, że w
jakiś sposób niemieckie elity próbują sobie wytłumaczyć świetne wyniki AFD i Sojuszu Sary
Wagenknecht w wyborach do parlamentów krajowych w Saksonii, Turyngii czy Brandenburgii. Problem w
tym, że jak pisze portal taz.de, niemieckie służby nie mają konkretnych poszlak wskazujących na to, że
Rosja próbowała manipulować wyborami w tych landach. Wskazują jednak, że wyniki tych wyborów są
korzystne dla Rosji.Przykład ASP pokazuje, że Kreml cały czas prowadzi intensywną wojnę informacyjną przeciwko
Zachodowi z wykorzystaniem coraz bardziej wyrafinowanych metod i środków. Na podstawieujawnionych dokumentów opisywana agencja jawi się jako sprawnie działające przedsiębiorstwo
posiadające duże środki finansowe oraz wyspecjalizowane kadry. Adminisitracja Putina doskonale zdaje
sobie sprawę, jak ważnym elementem agresywnej polityki imperialnej Rosji, której obecnie najbardziej
jaskrawym przejawem jest wojna na Ukrainie, są skuteczne i atrakcyjne w odbiorze działania
informacyjne.Warto również zauważyć, że działalność agencji nie ogranicza się tylko i wyłącznie do szerzenia
rosyjskiej propagandy i siania dezinformacji. Istotną częścią jej działalności są również operacje o
charakterze stricte wywiadowczym. Zebrane w ten sposób informacje na temat wydarzeń i ludzi są
wykorzystywane w kampaniach informacyjnych i innych projektowanych akcjach.Nie ulega wątpliwości, że w planowaniu i przeprowadzaniu tych operacji biorą udział rosyjskie służby
specjalne.Kampanie informacyjne ASP wykorzystują aktualne nastroje społeczne i bazują na emocjach zachodnich
społeczeństw. Poprzez wpływ na zachodnią opinię publiczną Rosjanie chcą wymusić na rządach
poszczególnych krajów określone decyzje polityczne.Działania informacyjne Kremla są realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa oraz interesów państw
Zachodu i jako takie muszą być identyfikowane i skutecznie zwalczane.awa
Źródła:
https://taz.de/Desinformationskampagne-Russlands/!6034158/https://www.tagesschau.de/investigativ/ndr-wdr/russland-propaganda-fakenews-sda-deutschland-100.html
Instytut Bezpieczeństwa Narodowego
Numer KRS: 0001117730
NIP: 1182288207
REGON: 52923234700000
Adres: Aleja Zjednoczenia 50/U1
01-801 Warszawa
e-mail: kontakt@fibn.pl