Sytuacja na granicy Polski z Niemcami stanowi realne zagrożenie dla interesów RP. Nowy rząd niemiecki zapowiadał, że będzie chciał prowadzić szkodliwą dla sąsiadów politykę migracyjną. I właśnie przyspiesza. Dlaczego na to pozwalamy? I dlaczego zaspaliśmy?

Gdy w kwietniu toczyły się rozmowy dotyczące przyszłej koalicji w Niemczech, Fundacja Instytut Bezpieczeństwa Narodowego alarmowała, że założenia nowej polityki migracyjnej Berlina są dla Polski zagrożeniem. Rząd RFN zapowiadał, że będzie próbował zmierzyć się z problemem zalewu nielegalnej migracji, działając kosztem sąsiadów. Uczestniczący w rozmowach koalicyjnych polityk CDU, obecnie członek rządu, Thorsten Frei wskazywał na ogromną skalę zadań związanych z wydaleniami osób przebywających w Niemczech nielegalnie. „Mamy około 240 000 osób, które są prawnie zobowiązane do opuszczenia kraju. I potrzebujemy dla nich rozwiązania” – mówił wtedy Thorsten Frei. W wypowiedziach i doniesieniach medialnych przewijały się różne głosy dotyczące skali tych, „z którymi nie ma co zrobić”. Niemieccy politycy zapowiadali, że około 40 tysięcy nielegalnie przebywających w RFN migrantów będzie musiało zostać przekazanych do krajów sąsiednich, zaś w mediach pojawiały się doniesienia, że Berlin jest w tej sprawie dogadany z ich rządami.
Dziś coraz częściej pojawiają się sygnały i obrazki dowodzące, że Niemcy realizują swoje zapowiedzi, a Polska jest coraz mocniej obarczana wewnętrznymi problemami RFN. Niemieckie służby co chwilę przekazują na naszą stronę tych, którzy mają opuścić RFN. Dzieje się to albo potajemnie – niemiecka strona nie informuje naszej o wszystkich przekazaniach, albo poprzez przekazanie osób w terenie przygranicznym spotkanemu patrolowi. Z polskiej Straży Granicznej dochodzą sygnały o powszechnej praktyce działania Niemców „na telefon” oraz braku jakiejkolwiek ewidencji, kto i na jakiej podstawie do nas trafia. Wydaje się, że sytuacja na zachodniej granicy Polski przypomina wolną amerykankę, z której cynicznie i bez oporów korzystają niemieckie służby i rząd RFN. Skala tego procederu nie jest ujawniana, ponieważ dane nie wpadają do systemu, a przekierowanie migrantów odbywa się często bez podstaw formalnych i faktycznych. Nie wiadomo, czy podrzuceni do Polski migranci mieli jakikolwiek kontakt z Polską wcześniej, czy mają wszczęte jakiekolwiek procedury dot. pobytu w Polsce, ani nawet czy do Niemiec trafili z RP. Jeśli nie ma takiego śladu, Polska nie powinna ich przyjmować.
Sytuacja narasta, budząc realny niepokój Polaków. W kolejnych przygranicznych miejscowościach widoczne są grupki migrantów, którzy nie powinni znajdować się w naszym kraju. Tymczasem Rząd nie tylko sprawę bagatelizuje, próbując wyciąć temat z bieżącej agendy publicznej, ale także nie podejmuje żadnych działań kontrujących niemieckie praktyki. Sytuacja wymaga natomiast natychmiastowej interwencji – na poziomie politycznym oraz roboczym. Premier, Szef MSWiA, Komendant Główny Straży Granicznej powinni natychmiast podjąć rozmowy z niemieckimi odpowiednikami, a także wprowadzić kontrolę na granicy z Niemcami. By przeciwdziałać praktykom RFN, które szkodzą Polsce.
Sytuacja dziś jest kuriozalna i szkodliwa na wielu poziomach. Zalewanie Polski migrantami z Zachodu spowoduje realne obniżenie bezpieczeństwa w Polsce. Niestety już za chwilę mogą to odczuć mieszkańcy polskich miejscowości przygranicznych. Nielegalna masowa migracja przyniosła wielokrotnie dramatyczne skutki na Zachodzie. Kończy się w jeden sposób – wzrostem zdarzeń kryminalnych, zagrożeń terrorystycznych i problemów społecznych. Takie skutki przynosiły w ostatnich latach błędy popełnione w polityce migracyjnej w wielu krajach Zachodu. Polska takich błędów uniknęła. Ale dziś jesteśmy obarczani skutkami błędów Niemiec, które widzą, że nie można już dalej udawać i przyznają, że masowa migracja stanowi dla nich problem. Niestety to my będziemy obarczeni niemieckim sposobem rozwiązywania tego problemu.
Działania na naszej zachodniej granicy spowodują realne zagrożenia dla Polaków, co odczujemy za chwilę. A już dziś skutkują poważnym osłabieniem morale funkcjonariuszy Straży Granicznej. Ta formacja odpowiedzialna za bezpieczeństwo i szczelność granic jest dziś przymuszana do działania wbrew swojej misji i właściwości. Na zachodniej granicy funkcjonariuszy zmieniono w paprotki, które jedynie mają się przyglądać niemieckim praktykom. Słychać nieoficjalnie, że Rząd RP nie chce zaogniać stosunków z Niemcami, więc nakazał SG, by zaadoptowała się do niemieckich poczynań. Fala nielegalnej migracji z RFN jest faktem, co oburza funkcjonariuszy Straży coraz mocniej. Ich emocje i wściekłość to rzecz zrozumiała, nie tylko z uwagi na ustawowe zadania, ale też fakt iż od lat polska Straż Graniczna jest na froncie walki z operacją hybrydową destabilizującą naszą granicę z Białorusią. Straż Graniczna, Policja i wojsko walczą o bezpieczną granicę wschodnią, a w tym samym czasie, na Zachodzie granica staje się fikcją. A rząd nie reaguje. Sytuacja groźna, ale też niszcząca dla ludzi w strukturach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo Polski.
W czasie kampanii wyborczej pojawił się temat paktu migracyjnego, który wejdzie w życie w 2026 roku. Rząd zapewniał, że Polska nie odczuje jego skutków, że są mechanizmy gwarantujące nam ochronę interesów. Do dziś nie ma podstaw tego twierdzenia, a dodatkowo Polska już jest zalewana migrantami z Niemiec. Gdy pakt wejdzie w życie, to zjawisko przyspieszy i będzie generowało dramatyczne dla Polski i Polaków skutki. Sytuacja wymaga rządowej reakcji, a skoro jej nie ma – nacisków społecznych.
Polska ma prawo do podmiotowej polityki migracyjnej, Polska ma prawo do bezpiecznych granic, Polacy mają prawo czuć się bezpiecznie w swojej Ojczyźnie. Nikt nie ma prawa nam tego odbierać. Ani przeciwnicy, ani sojusznicy, ani bezczynność Rządu…
Stanisław Żaryn
Dodaj komentarz