-
Groźna burza bez reakcji rządu
Trwa burza w mediach amerykańskich w związku z wypowiedzią wiceministra spraw zagranicznych Władysława Teofila Bartoszewskiego dotyczącą premiera Izraela Benjamina Netanjahu. 20 grudnia 2024 roku w „Rzeczpospolitej” opublikowany został artykuł o tym, że Premier Izraela nie wybiera się do Polski na rocznicę wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Narracja gazety opierała się na tezie, że ma to związek z wydaniem przez Międzynarodowy Trybunał Karny nakazu aresztowania właśnie wobec szefa izraelskiego rządu. W tekście przytoczono wypowiedź wiceministra Bartoszewskiego, która dokładnie brzmiała tak: „Jesteśmy zobowiązani do respektowania postanowień Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) w Hadze”. Interpretacja tej wypowiedzi, w związku z narracją tekstu, była oczywista – zostało to powszechnie odebrane, jak zapowiedź aresztowania Netanjahu w Polsce. I zrobiła się burza na cały świat.
Media, głównie w Izraelu, ale też USA, zaczęły masowo pisać o Polsce i jej „zapowiedzi aresztowania Premiera Izraela w Auschwitz”. Bardzo szybko debata w tej sprawie przyjęła niepokojący, a nawet groźny dla Polski, obrót. W sposób zupełnie sztubacki polskiego Ministra Spraw Zagranicznych potraktował autor tekstu w Washington Times, Clifford D. May, pisząc 24 grudnia, list otwarty do Szefa MSZ. Tekst jest utrzymany w tonie bardzo ostrym i przywodzi na myśl przywoływanie podwładnego do porządku. Jeśli ten artykuł miałby pokazywać realną siłę Szefa polskiego MSZ, to mamy najsłabszego Ministra w tym resorcie od wielu już lat. Clifford D. May pozwolił sobie bowiem na wiele wycieczek osobistych, a nawet upokarzających wobec Sikorskiego tez. Dla każdego, kto karmiony był propagandą sukcesu i siły polskiego Ministra Spraw Zagranicznych, ta lektura jest szokiem.
Jednak w tej sprawie nie o ego Pana Ministra chodzi, ale o interesy Polski. A te zostały bardzo mocno nadwątlone przez całą sytuację. Clifford D. May wprost wskazuje bowiem, że cała sytuacja wokół wypowiedzi Bartoszewskiego może zagrozić relacjom Polski z USA. Słowa wiceministra zostały przez autora tekstu odczytane, jako przejaw braku szacunku do USA, które działania Premiera Izraela odbierają odmiennie od Międzynarodowego Trybunału w Hadze. Autor wprost sugeruje, że wypowiedź Bartoszewskiego może być przyczyną problemów politycznych między Polską a USA.
Tekst w „Washington Times” był na tyle mocny i silny, że polski MSZ zabrał głos. Bartoszewski w oświadczeniu na stronach MSZ tłumaczy, że nie zapowiadał nigdy, że Premier Izraela zostanie w Polsce zatrzymany: „Nigdy czegoś takiego nie powiedziałem”. Sytuację jednak wiceminister musiał odebrać jako bardzo poważną, skoro na koniec swojego oświadczenia przytoczył wątek osobisty, w którym odwołał się do historii swojego nieżyjącego ojca „Władysława Bartoszewskiego – byłego więźnia obozu Auschwitz i ministra spraw zagranicznych Polski, honorowego obywatela Izraela, członka Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej i do ostatnich dni przyjaciela premiera Benjamina Netanyahu”.
Oświadczenie Bartoszewskiego wydaje się być obroną wiceministra przed skutkami pewnej manipulacji, jakiej został poddany. Jednak nie zamknęło to dużo poważniejszej warstwy całego problemu – czyli dalszych uderzeń w interesy Polski. Kolejny tekst w the „Washington Times” już wprost nawołuje USA do ochłodzenia relacji z Polską. Bobby Rechnitz nazywa w nim Polskę i Turcję krajami o „destabilizującym zachowaniu” oraz naciska na nową administrację, by przemyślała stosunki z tymi państwami. „Jest czas, by zrewidować stosunki z niektórymi członkami NATO, w szczególności Turcją i Polską, i ponownie ocenić ich rolę w przyszłej strukturze bezpieczeństwa Zachodu” – pisze autor. Polska została bardzo mocno zaatakowana za stanowisko wobec decyzji MTK ws. Netanjahu. Autor tekstu idzie bardzo daleko w swoich wnioskach, wskazując, wręcz, że Polska idzie wbrew polityce USA i stoi w sprzeczności z tym, czego się należy spodziewać po prezydenturze Trumpa. W tekście zawiera się sugestia, że Polska i Turcja (z racji polityki na Bliskim Wschodzie) powinny zostać wypchnięte poza grono najważniejszych sojuszników USA.
Burza wokół tematu aresztu dla Netanjahu pokazuje zupełną bezradność i bezsilność polskiego rządu, który do dziś zdaje się nie przeciwdziałać należycie kryzysowi. Media na całym świecie przytaczają wypowiedzi i cytowanego już Bartoszewskiego, ale też wcześniejsze słowa wiceministra sz Andrzeja Szejny, który również w podobny sposób wypowiadał się o nakazie aresztowania dla Netanjahu. Niestety debata w tej sprawie przybrała bardzo poważne i groźne wymiary. Tezy prasy amerykańskiej są de facto wezwaniem, by USA odwróciły się od sojuszu z Polską i szukały nowego strategicznego partnera. To ogromne zagrożenie dla całej wschodniej flanki NATO, z uwagi na działania rosyjskie oraz zagrożenia, jakie właśnie w naszym regionie generuje Rosja. Dla Moskwy sytuacja, w której prasa zachodnia wzywa do Amerykanów do politycznego opuszczenia Polski, jest prezentem, o jakim można było tylko marzyć.
Awantura w tej sprawie została wywołana przez słowa Bartoszewskiego, które – co trzeba odnotować – zostały nadinterpretowane i zmanipulowane w przekazie medialnym. Być może wielomiesięczna kampania polskiego rządu, a wieloletnia polityków PO, która wymierzona była w Donalda Trumpa, a także Republikanów, spowodowała, że ktoś postanowił „odpłacić” polskim politykom. Warto wskazać, że działania Rządu Donalda Tuska, jego osobiście, dziś mogą sprowadzać na Polskę zagrożenia, a w USA obniżają nasze możliwości neutralizowania takich niebezpiecznych publikacji, jak te przytoczone powyżej. Jednak tu chodzi o interesy RP i bezpieczeństwo naszego kraju. Polski rząd powinien reagować. Niestety bezsilność tej ekipy, w szczególności MSZ, budzi wątpliwości, czy Polska ma dziś jakiś pomysł na przełamanie kryzysu, który jest groźny dla naszych interesów. W takich sytuacjach brak reakcji, też jest reakcją. Korzystać na niej będą nasi wrogowie…
Stanisław Żaryn
ŹRÓDŁA:
https://www.washingtontimes.com/news/2024/dec/24/letter-polish-foreign-minister-radoslaw-sikorski
https://www.gov.pl/web/dyplomacja/list-do-redakcji-the-washington-times
https://www.washingtontimes.com/news/2024/dec/31/reassessing-u-alliances-even-within-nato/
-
Chińska ekspansja propagandowa
Rosja od wielu lat prowadzi działania informacyjne, które są elementem tzw. wojny hybrydowej przeciwko Zachodowi. Operacje dezinformacyjne Kremla stają się obecnie poważnym zagrożeniem i wyzwaniem dla krajów NATO, będących staje na celowniku rosyjskich służb specjalnych. Z doświadczeń tych zdają się korzystać Chiny, które jakiś czas temu rozpoczęły wzmacnianie własnego systemu państwowej propagandy. Dziś również Pekin wykorzystuje ten typ oddziaływania do realizacji strategicznych interesów Chin.
Jak Komunistyczna Partia Chin buduje międzynarodowe wpływy?
W ostatnich latach Chiny znacznie przyspieszyły rozwój globalnej infrastruktury propagandowej, tworząc ponad 100 międzynarodowych centrów komunikacji (International Communication Centers, ICC). Te centra, zakładane na poziomie prowincji, miast i powiatów, odgrywają kluczową rolę w dążeniach Komunistycznej Partii Chin (KPCh) do prowadzenia skutecznych kampanii propagandowych skierowanych do zagranicznych odbiorców. Wykorzystują różnorodne kanały – od stron internetowych, przez aplikacje mobilne, po media społecznościowe i współpracę z międzynarodowymi partnerami – by promować chiński punkt widzenia na świat.
Czym są międzynarodowe centra komunikacji?
ICC pełnią funkcję centrów koordynacji i zarządzania lokalnymi, narodowymi i międzynarodowymi kampaniami propagandowymi. Ich celem jest nie tylko poprawa wizerunku Chin, ale także budowa długoterminowego zaufania do chińskiej narracji, a w dłuższej perspektywie dominacji informacyjnej Chin. Strategie te obejmują zarówno bezpośrednie działania, takie jak tworzenie treści w mediach społecznościowych, jak i bardziej subtelne formy wpływu, np. współpracę z zagranicznymi influencerami i mediami. Na przykład ICC w prowincji Fujian prowadzi konto na TikToku, które według ekspertów celuje w odbiorców z Tajwanu. Inne centra skupiają się na promocji regionalnych projektów, takich jak Inicjatywa Pasa i Szlaku (Belt and Road Initiative), lub organizowaniu międzynarodowych wydarzeń kulturalnych.
Rysunek 1.przykładowa struktura ICC
Rysunek 1 przykładowa struktura ICC –źródło: Insikt Group
Skala i wpływ działalności ICCs
Od 2018 roku, kiedy powstało pierwsze prowincjonalne centrum ICC w Chongqing, liczba tych ośrodków gwałtownie wzrosła, zwłaszcza po 2023 roku. Dziś centra te działają nie tylko w Chinach, ale także za granicą, w krajach takich jak Rosja, Niemcy, Kanada, Brazylia czy Australia. Wiele z nich współpracuje z mediami, uczelniami i organizacjami pozarządowymi w celu dotarcia do lokalnych społeczności.
Centra te produkują ogromne ilości treści: jedno z nich twierdzi, że rocznie tworzy ponad 100 filmów, które są tłumaczone na pięć języków. Materiały te mają uzyskiwać nawet ponad 250 milionów odsłon rocznie. Wykorzystują również rozbudowane sieci zagranicznych influencerów, co pozwala im docierać do różnych grup odbiorców w sposób bardziej „autentyczny” i mniej kojarzony z propagandą państwową.
Rysunek 2. Lokalizacje zagranicznych stacji i ośrodków ICC
Rysunek 2. Lokalizacje zagranicznych stacji i ośrodków ICC- źródło: Insikt Group
Organizacja i strategie komunikacji międzynarodowych centrów komunikacyjnych w Chinach
Chiny coraz bardziej inwestują w rozwój międzynarodowych centrów komunikacyjnych (ICC), których celem jest promowanie wizerunku kraju za granicą. ICC różnią się między sobą pod względem organizacji i zakresu działalności. Wiele z nich działa pod nadzorem lokalnych departamentów propagandy i jest zarządzanych przez główne lokalne media. Zazwyczaj centra te prowadzą tzw. “matryce” kont na zagranicznych platformach społecznościowych oraz posiadają anglojęzyczne strony internetowe. Przykłady takich marek to m.in. iLiaoning, HiHainan, Meet Jiangxi, Discover Guizhou, czy HolaFujian.
Niektóre z bardziej zasobnych ICC, takie jak Guangdong Today International Communication Center, oferują także strony internetowe w innych językach niż angielski oraz aplikacje mobilne. Ponadto centra te często współpracują z mediami międzynarodowymi, tworzą podcentra w swoich regionach i otwierają biura kontaktowe za granicą. Na przykład Fujian International Communication Center (FICC) zarządza ponad 100 kontami w mediach społecznościowych i współpracuje z setkami innych podmiotów.
Przykłady zaawansowanych centrów ICC
• Western China International Communication Organization (WCICO): Powstało w 2023 roku i koncentruje się na reprezentowaniu zachodnich Chin. WCICO korzysta z platform takich jak iChongqing oraz wspiera działalność kulturalną i medialną, m.in. poprzez współpracę z lokalnymi fundacjami i firmami wydawniczymi.
• JiangsuNow International Communication Center (JNICC): Założone w 2022 roku, centrum to współpracuje z uczelniami i przedsiębiorstwami, aby wspierać ich międzynarodową ekspansję.
• Shandong International Communication Center (SDICC): Uruchomione w 2023 roku, SDICC posiada cztery wewnętrzne działy, które zajmują się zbieraniem wiadomości międzynarodowych, badaniami oraz szkoleniem talentów w dziedzinie komunikacji międzynarodowej.
• Great Wall International Communication Center (GWICC): Działa od 2024 roku i realizuje strategię “1+2+4+N”, łącząc różne kanały komunikacji i współpracując z mediami oraz instytucjami zagranicznymi, np. w Brazylii i Włoszech.
Miękkie i twarde treści
ICC koncentrują się głównie na tzw. “miękkich” treściach, takich jak promocja chińskiej kultury, pięknych krajobrazów, kuchni czy innowacji technologicznych. Niektóre ICC, jak Sichuan International Communication Center, prowadzą specjalne kanały, takie jak „Panda Daily Show,” promujące wizerunek Chin za pomocą atrakcyjnych i neutralnych treści. Chińscy badacze uważają, że takie pozytywne materiały mogą skutecznie przeciwdziałać „jednostronnemu przekazowi mediów zachodnich”, albo, regularnie publikują treści o pięknie krajobrazów, lokalnych tradycjach, kulinariach, technologii czy projektach infrastrukturalnych.
Chociaż większość ICC unika otwartej polityki, niektóre centra publikują „twarde treści” dotyczące aktualnych wydarzeń politycznych i geopolitycznych. Na przykład ShanghaiEye i Straight News często komentują napięcia międzynarodowe, takie jak sytuacja na Tajwanie czy konflikty na Bliskim Wschodzie. ICC, jak SMG International Communication Center, wykorzystują swoje platformy do publikacji analiz i materiałów krytykujących politykę innych państw, jednocześnie wzmacniając chińską narrację.
Wyzwania i kontrowersje
Mimo rozbudowanego zaplecza technicznego i organizacyjnego, ICC nie zdołały na razie zbudować szerokiego zaufania zagranicznych odbiorców. Treści tworzone przez te ośrodki często są postrzegane jako zbyt nachalne, jednostronne lub sztucznie promowane. Jednak cele wydają się oczywiste – ICC stają się coraz ważniejszym narzędziem w arsenale chińskiej propagandy, co budzi poważne wątpliwości związane z aktywnością Chin w zakresie walki informacyjnej. Zdolność Pekinu do „astroturfingu” – tworzenia pozorów spontanicznego poparcia dla chińskich narracji – może być wykorzystana w sytuacjach kryzysowych, takich jak konflikty dyplomatyczne czy gospodarcze.
Jak świat powinien reagować?
Eksperci zalecają zwiększenie wysiłków w monitorowaniu działań ICC oraz publiczne oznaczanie ich treści jako sponsorowanych przez państwo. Media społecznościowe powinny jasno identyfikować konta powiązane z ICC, aby zapewnić większą przejrzystość. Również organizacje zajmujące się badaniem dezinformacji i propagandy powinny włączyć ICC do swoich analiz, by lepiej rozumieć ich wpływ na globalną opinię publiczną. Działania chińskiej propagandy powinny być kontrowane i neutralizowane dokładnie tak samo, jak rosyjskie oddziaływanie informacyjne.
Podsumowanie
ICC są kluczowym elementem międzynarodowej strategii komunikacyjnej Chin, łącząc miękką dyplomację z subtelnymi działaniami politycznymi. Ich struktura i działania ewoluują, aby skutecznie odpowiadać na zmieniające się wyzwania w międzynarodowym środowisku medialnym, umacniając wpływy Chin na globalną opinię publiczną.
Dzięki rozbudowanej infrastrukturze, współpracy z zagranicznymi mediami oraz elastycznym podejściu do wyboru treści, ICC skutecznie docierają do globalnej publiczności. Jednak ich działalność rodzi oczywiste pytania o ukryte działania propagandowe oraz sposób zarządzania przekazem medialnym na zagranicznych platformach społecznościowych.
Chiny inwestują ogromne środki w rozwój międzynarodowych centrów komunikacji, co pokazuje ich determinację w walce o globalną dominację informacyjną. Choć skuteczność tych działań wciąż budzi wątpliwości, ICC stają się integralnym elementem chińskiej strategii wpływu na zagraniczne społeczeństwa. Już dziś ta działalność wymusza na Zachodzie wzmocnienie mechanizmów identyfikacji wskazanych działań oraz analizy treści, które są przez Pekin promowane. Nie ma żadnych wątpliwości, że Chiny będą chciały podążać przykładem Rosji, która z mechanizmów walki informacyjnej zrobiła narzędzie realizacji strategicznych celów politycznych. Już dziś Zachód musi więc pracować nad mechanizmami, które ograniczą potencjalnie szkodliwy wpływ chińskich działań na globalny dyskurs.
Dariusz Nowak,stz
materiał oparty na analizie badania Insikt Group
https://www.recordedfuture.com/research/breaking-the-circle-chinese-communist-party-propaganda ta-cn-2024-1210.pdf
-
Rosyjskie przyspieszenie bez reakcji
Kolejne incydenty destabilizujące kraje Morza Bałtyckiego są odnotowywane przez media i badane przez służby specjalne z różnych państw. W ostatnich dniach doszło do kolejnego incydentu – tym razem wymierzonego w połączenie telekomunikacyjne między Finlandią a Estonią. To następna tego typu prowokacja. Aktywność ta wpisuje się w modus operandi rosyjskich służb specjalnych. O zagrożeniach związanych z atakami na infrastrukturę podmorską mówi się od dawna. Polskie służby przestrzegały przed tym już kilka lat temu, dzięki czemu Polska wdrożyła nowe mechanizmy ochrony infrastruktury podmorskiej oraz tej na Wybrzeżu. Rząd RP, dzięki rozpoznaniu naszych służb z poprzedniej kadencji parlamentu, był świadomy zagrożeń i wyzwań, które dotykają obecnie rejonu Morza Bałtyckiego. Zagrożenia, o których mówiła ABW, materializują się obecnie, stanowiąc zagrożenie i wyzwanie dla krajów NATO z okolic Bałtyku.
To już kolejny sygnał, że rosyjska aktywność przeciwko Zachodowi przyspiesza. I to zarówno na poziomie działań kinetycznych, jak i propagandowych. W ostatnich dniach w ramach walki informacyjnej przeciwko Łotwie odnowiono przekaz propagandowy sugerujący, że na Łotwie za chwilę powstanie separatystyczna „republika” prorosyjska, której władze będą dążyły do włączenia do Rosji, albo przynajmniej będą walczyć o autonomię dla regionu. Sprawa wygląda jak margines i byłaby głupim żartem, gdyby nie modus operandi rosyjskich służb specjalnych, które zapewne stoją za tą inicjatywą. Już wielokrotnie wykorzystywały one tego typu scenariusze do prowadzenia de facto wojen przeciwko innym państwom. Ten motyw był też wykorzystany przeciwko Ukrainie. Na razie mowa o wstępnej prowokacji informacyjnej przeciwko Łotwie, ale sprawę trzeba monitorować, bowiem może urosnąć na tym poważna operacja rosyjskich służb, która będzie generowała poważne zagrożenie dla Republik Bałtyckich.
Rosyjskie operacje z wykorzystaniem środków aktywnych wzmagają się. I widać to na wielu różnych polach. Ostatnie doniesienia medialne wskazują, że to właśnie Rosja jest odpowiedzialna za zestrzelenie azerskiego samolotu pasażerskiego. Nad Kazachstanem maszyna została zestrzelona prawdopodobnie przez systemy obrony przeciwlotniczej albo przeciwrakietowej Rosji. To kolejna zbrodnia, za którą odpowiada Kreml. Bez względu na okoliczności zderzenia i motywacje, z Rosji znów poszedł sygnał, który może oddziaływać paraliżująco na Zachód – Rosja jest krajem niebezpiecznym, więc trzeba się z nią dogadać. Rosyjskie operacje psychologiczne od lat próbują wymusić uległość wobec rosyjskich interesów właśnie poprzez grę strachem i próbę zastraszania opinii publicznej na Zachodzie.
Rosyjska agresja i presja na kraje Europy jest coraz lepiej widoczna. I niestety dotyka od dawna Polski. Służby specjalne Rosji są coraz aktywniejsze. I skutecznie destabilizują nasz kraj, o czym kilka już razy mówił wprost Premier RP i Minister Koordynator. Wielokrotnie słyszeliśmy o skutecznych operacjach rosyjskich, które kończyły się sabotażem, np. podpaleniami. To niepokojący dowód na skuteczność rosyjskich służb specjalnych, które chcą Polskę destabilizować. Ewidentnie rosyjskie ataki przyspieszają, a Polska zdaje się nieskutecznie odpowiadać na te zmiany. Co więcej, w samej Warszawie doszło do ataku na znanego eksperta od spraw wschodnich prof. Jana Malickiego, który został pobity. Do dziś nie ma jasności przez kogo, a ABW wydaje się nie być wiodącą służbą w tej sprawie. Rząd nie przedstawił ustaleń dotyczących sprawców. Nie ma jasności również, czy Malicki oraz jego otoczenie zostali objęci odpowiednią ochroną przez polski kontrwywiad. Sytuacja wygląda niedobrze. W momencie, gdy rosyjskie służby specjalne przyspieszają operacje przeciwko Zachodowi, w tym Polsce, Rząd RP zdaje się bezradnie rozkładać ręce ogłaszając, że Rosja skutecznie Polskę destabilizuje.
W ostatnim czasie w systemie zarządzania bezpieczeństwem narodowym doszło do niekorzystnych zmian. Ludzie odpowiedzialni za działania na rzecz bezpieczeństwa RP zajmują się przede wszystkim tropieniem poprzednich władz i działaniami o charakterze politycznej zemsty. Sygnały płynące ze służb specjalnych mówią o marazmie, spowolnieniu działań i – czasem wypowiedzianym wprost – braku zainteresowania realną pracą na rzecz bezpieczeństwa Polski. Dziś priorytety zostały sformułowane w oparciu o logikę wojny partyjnej, a nie merytoryczną ocenę zagrożeń. To sytuacja bardzo niepokojąca, szkodliwa i niebezpieczna. Rządzący takim podejściem wręcz zachęcają naszych wrogów do kontynuowania ataków. Sytuacja będzie narastała. Polska jest bowiem przez Rosję traktowana jako wróg. A na Kremlu takie rzeczy traktują poważnie.
Stanisław Żaryn
-
Syndrom Hawański. Nowe ustalenia
„Jest bardzo prawdopodobne, że za tzw. syndromem hawańskim stoi zagraniczny sprawca” – wskazała na początku grudnia specjalna podkomisja Kongresu USA badająca tajemnicze zjawisko, które od lat budzi zainteresowanie struktur bezpieczeństwa na całym świecie. Nowy raport opublikowany przez USA nakazuje znów postawić pytanie, czy przeciwko dyplomatom na całym świecie zastosowano nowy rodzaj broni?
Sytuacja jest niepokojąca i elektryzująca. „Syndrom hawański” to zespół niewyjaśnionych do dziś dolegliwości, które po raz pierwszy odnotowano na Kubie w 2016 roku. Od tamtego czasu dyplomaci skarżyli się na zespół niewytłumaczalnych schorzeń – uporczywe bóle głowy, zawroty głowy, brak snu, problemy z koncentracją. Początkowo relacje dyplomatów i oficerów służb uznawano za przesadę, a dolegliwości za oznakę stresu czy infekcji, ale z czasem sytuację uznano za poważną. Pojawiły się podobne relacje z wielu miejsc na świecie, a dodatkowo pojawiły się przypadki doznania poważnych obrażeń (również zagrażających życiu) przy wystąpieniu podobnych objawów.
Od momentu pojawienia się pierwszych zgłoszeń dotyczących syndromu Hawańskiego, amerykańskie służby wywiadowcze podjęły intensywne działania, mające na celu zidentyfikowanie przyczyny tych dolegliwości. Początkowo skupiono się na hipotezie o ataku celowym, przeprowadzonym przez obce mocarstwo, najczęściej wskazując na Rosję. Amerykańskie agencje wywiadowcze przeprowadziły wieloletnie śledztwo, analizując dane medyczne, śledząc ruchy podejrzanych osób, a także badając potencjalne urządzenia, które mogłyby być wykorzystane do wywołania takich objawów. Po latach intensywnych badań, w 2023 roku, amerykańskie służby wywiadowcze opublikowały swoje wnioski. Wnioski zaskakujące dla wielu: agencje stwierdziły, że jest „bardzo mało prawdopodobne”, aby za syndromem Hawańskim stał wróg dysponujący tajną bronią. Chociaż nie wykluczono całkowicie możliwości ataku, to jednak nie znaleziono przekonujących dowodów na to, aby jakikolwiek przeciwnik Stanów Zjednoczonych posiadał technologię zdolną do wywołania takich objawów.
W związku z powyższymi wnioskami, uwagę zwrócono na inne potencjalne przyczyny syndromu. Wśród nich wymieniano:
- Czynniki środowiskowe: Zanieczyszczenia, promieniowanie, nowe substancje chemiczne.
- Choroby psychogenne: Stres, lęk, zaburzenia somatyzacyjne.
- Zespół wielu czynników: Połączenie czynników fizycznych, psychicznych i środowiskowych.
Wnioski amerykańskich służb wywiadowczych spotkały się z różnymi reakcjami. Część ekspertów i polityków podzieliła je, wskazując jednak na luki w prowadzonym śledztwie oraz na fakt, że niektóre dowody mogły zostać zignorowane. Z drugiej strony, część opinii publicznej wyraziła wątpliwości co do obiektywizmu tych wniosków, sugerując, że mogły one być zmanipulowane ze względów politycznych. Sytuacja była bardzo niejednoznaczna m.in. z uwagi na to, że syndrom hawański jest trudno uchwytny. Nie ma konkretnego schorzenia, ani testu, który ma go wykryć. Z drugiej strony, powtarzalność objawów oraz fakt, że takie relacje zanotowano w Chinach, Polsce, Kolumbii, Wietnamie, Austrii, Rosji i Stanach Zjednoczonych (dotykały dyplomatów, oficerów służb, rodzin), sugerowało, że mamy jednak do czynienia nie z naturalnym, ale wywołanym działaniem. Pierwotny raport nie zakończył dyskusji.
Sprawa wróciła w tym roku. Syndromem zajęła się ponownie specjalna Podkomisja Kongresu USA, a na początku grudnia 2024 roku wydała zupełnie inną od dotychczasowej ocenę. W raporcie czytamy, że „jest bardzo prawdopodobne, że za syndromem Hawańskim stoi zagraniczny sprawca”. Nowe stanowisko skrytykowało dotychczasowe działania podejmowane na rzecz wyjaśnienia sytuacji. Uznano, że służby ukrywały materiały, a Komisja Kongresu przyjęła nierzetelny raport. Kongres w tym roku uznał, że przy badaniu sprawy popełniono poważne błędy metodologiczne, w tym przyjęto zbyt wąskie kryteria, szukając konkretnych urządzeń lub substancji, które mogłyby być odpowiedzialne za objawy, informacje, które mogłyby wskazywać na celowy charakter ataków, mogły zostać zignorowane lub niedocenione, szukano na siłę wyjaśnień alternatywnych, badania poddane były presji politycznej.
Poza krytyką wskazano na nowe ustalenia. Badania, przeprowadzone przez niezależnych ekspertów oraz inne agencje rządowe, pozwoliły wskazać na:
– Korelacje czasowe i przestrzenne: ustalono, że występuje korelacja między występowaniem objawów a obecnością określonych osób lub grup w danym miejscu.
– Świadectwa świadków: wielu poszkodowanych opisywało podobne, niezwykłe doświadczenia, które trudno wytłumaczyć znanymi mechanizmami.
– Analiza sygnałów elektromagnetycznych: niektóre badania wskazały na obecność nietypowych sygnałów elektromagnetycznych w miejscach, gdzie występowały przypadki syndromu Hawańskiego.
Kongres podsumowując swój nowy raport wskazuje, że sytuacja wymaga dalszych badań i pogłębionych analiz, żeby w pełni zrozumieć, co się stało i w jaki sposób atakowano amerykańskich obywateli. Nowy Raport Kongresu więc sprawy nie kończy. A zaczyna nowy jej etap. Wydaje się, że obecnie należy pogłębić badania dotyczące aspektów technicznych, operacyjnych oraz medycznych, by w pełni zrozumieć, co się stało. Sytuacja jest kluczowa do oceny działań przeciwko dyplomatom USA.
Debata wraca na nowych zasadach. I w nowych okolicznościach. Rosyjska walka z Zachodem trwa i jest prowadzona właśnie przy użyciu niekonwencjonalnych metod podprogowych. Choć dziś wciąż brakuje ostatecznych dowodów, wydaje się, że za badanymi zjawiskami może stać plan rosyjskich służb specjalnych, które szukają możliwości ataków asymetrycznych i działań o charakterze terrorystycznym przeciwko państwom i obywatelom krajów Zachodu. Mamy więc do czynienia z palącą potrzebą dalszych badań i analiz sprawy syndromu hawańskiego. Jeśli to rosyjskie ataki, trzeba natychmiast poznać ich naturę, by przeciwdziałać.
Dariusz Nowak
Wiceprezes Fundacji Instytut Bezpieczeństwa Narodowego*Art. opracowany na podstawie raportu https://intelligence.house.gov/news/documentsingle.aspx?DocumentID=1486
-
Wojenne prądy na Bałtyku
Ostatnie wydarzenia wskazują, że Morze Bałtyckie stało się nową areną wojny hybrydowej Rosji przeciwko Zachodowi. Aktywność rosyjska przyspiesza, dziś już mamy do czynienia z sabotażem, agresywnymi rosyjskimi manewrami, prowokacjami wojskowymi. I nie jest to przypadek, ale zaplanowana ofensywna „gra” z użyciem środków aktywnych przeciwko państwom rejonu Morza Bałtyckiego.
Zdarzenia z początku grudnia wskazują, że sytuacja na Bałtyku stała się w ostatnim czasie bardzo napięta. Rosyjski okręt wojenny miał oddać strzały amunicją sygnałową w kierunku niemieckiego śmigłowca patrolowego w czasie misji nad Morzem Bałtyckim. O incydencie poinformowała szefowa niemieckiego MSZ podczas szczytu NATO w Brukseli. Minister spraw zagranicznych wskazała, że do zdarzenia doszło podczas misji patrolowej jednego ze śmigłowców Bundeswehry. Szefowa MSZ nie ujawniła szczegółów, ale zapowiedziała, że kontrole rurociągów i przewodów na Morzu Bałtyckim będą kontynuowane.
Utrzymanie aktywności patrolowej jest dziś koniecznością. Powodem są częstsze akcje sabotażowe, do których dochodzi na Bałtyku. Mieliśmy w ostatnim czasie szereg przypadków zniszczenia kabli i połączeń telekomunikacyjnych oraz prowokacyjnej aktywności rosyjskich okrętów. Wciąż dochodzi również do manipulowania systemami np. GPS.
Choć przypadki niszczenia infrastruktury podmorskiej zdarzały się już wcześniej (sabotaż i wysadzenie Nord Stream czy uszkodzenie połączeń między Finlandią i Estonią w 2023 roku), ale dziś natężenie takich incydentów wskazuje na przyspieszenie agresji hybrydowej. W samym listopadzie na Morzu Bałtyckim uszkodzono dwa kable światłowodowe. Jeden z nich łączy Szwecję z Litwą, a drugi Finlandię z Niemcami.
17 listopada doszło do uszkodzenia podmorskiego kabla telekomunikacyjnego, który biegnie na dnie Bałtyku między Litwą a Szwecją – poinformował szwedzki koncern Telia. Tego samego dnia fińska firma Cinia ogłosiła przerwanie podobnego kabla łączącego Helsinki z niemieckim Rostockiem. Po incydencie władze Finlandii i Niemiec poinformowały o wszczęciu śledztwa. „Trwa dogłębne dochodzenie w tej sprawie. Nasze europejskie bezpieczeństwo jest zagrożone nie tylko przez agresywną wojnę Rosji przeciwko Ukrainie, ale także przez wojnę hybrydową prowadzoną przez złośliwe podmioty. Ochrona naszej wspólnej infrastruktury krytycznej ma kluczowe znaczenie dla naszego bezpieczeństwa i odporności naszych społeczeństw” – podkreślono we wspólnym oświadczeniu.
Chaos i zagrożenia generuje również stałe zakłócanie sygnału GPS na Bałtyku. Do tego dochodzi notorycznie. Pod koniec października, Fińska Straż Przybrzeżna poinformowała o nowym, równie niebezpiecznym zjawisku – tj. fałszowaniu danych o lokalizacji statków wpływających do rosyjskich portów. Może mieć to związek z próbą uniknięcia sankcji.
Jak wynika z danych przedstawionych przez Finów, systematycznie przybywa zgłoszeń o zakłóceniach w pozycjonowaniu GPS i GNSS. W najbardziej skrajnych wypadkach Straż Przybrzeżna Finlandii musiała ostrzegać jednostki przed wpłynięciem na wyspy czy płyciznę. Fińskie władze, uważają, że za zakłóceniami nawigacji satelitarnej stoi Rosja.
Opisane zdarzenia wskazują jednoznacznie, że Bałtyk jest dziś regionem znacznie bardziej zagrożonym działaniami dywersyjnymi i sabotażem. Mamy do czynienia z przejawami agresji na Bałtyku. Takie zagrożenia były przewidywane przez polskie służby specjalne w czasie poprzednich rządów. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ostrzegała przed takim scenariuszem naszych sojuszników z basenu Morza Bałtyckiego, a w kraju wdrożyła nowe procedury związane z zabezpieczeniem infrastruktury morskiej i podmorskiej RP. Dzięki temu udało się znacząco wzmocnić ochronę polskiej infrastruktury na Bałtyku. Oczywiście, wyzwania pozostają aktualne. O czym mówił niedawno Prezydent RP Andrzej Duda w czasie obchodów Święta Marynarki Wojennej w Gdyni. „Bałtyk staje się jedną z najważniejszych aren, na której toczy się wojna hybrydowa z agresywnie nastawioną Rosją” – podkreślał. Prezydent wskazał także bezpośrednio na akcje wymierzane w infrastrukturę państw bałtyckich: „Skuteczna obrona morskiej infrastruktury krytycznej wymaga udziału marynarki wojennej”. Bez wątpienia, Polska powinna traktować poważnie cel jakim jest wzmocnienie potencjału w tym zakresie. Choć przez lata uznawano, że dla Polski marynarka wojenna ma mniejsze znaczenie, dziś widać, że nie możemy sobie tego kierunku „odpuścić”. Dziś Polska musi chronić własną infrastrukturę, mieć możliwość przeciwdziałania rosyjskim zagrożeniom, a także potrafić zabezpieczać szlaki transportowe – na potrzeby dostaw energetycznych i wojskowego wsparcia sojuszniczego – dla RP i Ukrainy. To oznacza, że Marynarka Wojenna musi być szybko i skuteczne rozbudowywana.
W Polsce o znaczeniu Bałtyku mówi się zbyt mało. A tymczasem Rosja od wielu lat prowadzi właśnie na tych wodach niepokojące manewry wojskowe. W sierpniu 2023 roku przeprowadzone zostały pod kierownictwem naczelnego dowódcy Sił Morskich cykliczne ćwiczenia „Tarcza oceaniczna”, których celem była – według oficjalnego komunikatu – „weryfikacja zdolności floty wojennej do obrony interesów narodowych Rosji na ważnym operacyjnie obszarze”. W manewrach udział wzięło m.in. 30 okrętów i 30 statków powietrznych oraz ok. 6 tys. żołnierzy. Scenariusz tych ćwiczeń zakłada bardzo niekorzystne dla Polski działania na rzecz zablokowania morskich szlaków między Europą Środkową a wodami na Zachodzie Europy. W przypadku działań wojennych taka blokada miałaby na celu odcięcie Polski i in. krajów regionu od pomocy wojskowej. Zdolność niszczenia rosyjskiej floty oraz neutralizowania działań prowadzonych według scenariusza manewrów staje się krytycznie ważna.
Sytuacja na Bałtyku jest poważna, a może się jeszcze pogorszyć. Sytuacja w Syrii sprawia, że Rosjanie prawdopodobnie stracą możliwość utrzymania baz morskich w tym kraju. Istnieje realna groźba, że część jednostek zostanie przekierowana na Bałtyk, co jeszcze pogorszy sytuację naszego regionu. A już dziś, jak przekonuje w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” wiceadmirał Krzysztof Jaworski, dowódca Centrum Operacji Morskich, trwa na Bałtyku „wojna hybrydowa”. „Mamy akty terrorystyczne na kablach i rurach. (…) Ale mamy też zakłócenia sygnałów GSM i GPS. Prowadzona jest też wojna informacyjna, pojawia się wiele fake newsów.”
Rzeczywiście Bałtyk stał się ważnym elementem zapewnienia bezpieczeństwa nie tylko naszego kraju, ale także państw bałtyckich. Rosja doskonale zdaje sobie sprawę z ogromnego potencjału i znaczenia chociażby bałtyckich terminali przeładunkowych np. Baltic Hub, który tylko w 2023 roku odnotował wynik na poziomie 2,05 mln TEU, przyjął ponad 600 statków, w tym 105 oceanicznych na czele z największym na świecie kontenerowcem zasilanym skroplonym gazem ziemnym LNG. Działania rosyjskie na Bałtyku mogą więc destabilizować państwa regionu na wielu różnorodnych poziomach. Wszystko rodzi reale zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego RP.
Stanisław Żaryn/mr
ŻRÓDŁA:
https://www.pap.pl/aktualnosci/uszkodzenie-kabli-na-dnie-baltyku-niemcy-mowia-o-akcie-sabotazu
https://wgospodarce.pl/informacje/146656-groznie-na-baltyku-rosjanie-psuja-sygnal-gps-na-potege

Instytut Bezpieczeństwa Narodowego
Numer KRS: 0001117730
NIP: 1182288207
REGON: 52923234700000
Adres: Aleja Zjednoczenia 50/U1
01-801 Warszawa
e-mail: kontakt@fibn.pl