• Słuszne oceny. Zagrożenia są realne

    Niemieckie służby biją na alarm – rośnie liczba wrogich akcji prowadzonych przez Rosję na terytorium Republiki Federalnej Niemiec. Chodzi m.in. o przypadki szpiegostwa, ataki hakerskie, kampanie dezinformacyjne czy wreszcie akty sabotażu. Co więcej, według ocen niemieckiego wywiadu pod koniec obecnej dekady Rosja będzie w stanie zaatakować jedno z państw NATO. Warto przyjrzeć się, na co w kontekście rosyjskich zagrożeń niemieckie służby zwracają największą uwagę i jak zamierzają sobie z tym dalej radzić.

    Polska od lat ostrzega przed rosyjskim imperializmem. Intensywność działań rosyjskich służb w ramach wojny hybrydowej z Zachodem nasiliła się po ataku Rosji na Ukrainę. W ten sposób Putin chce zdestabilizować sytuację w atakowanych państwach, zasiać strach i niepokój ich społeczeństw, osłabić, a nawet rozbić jedność Sojuszu Północnoatlantyckiego, a także odciągnąć uwagę międzynarodowej opinii publicznej od zbrodniczych działań Rosji na Ukrainie. Na celowniku Kremla od kilku lat znajduje się Polska – nasze służby w ostatnich latach skutecznie zapobiegały akcjom rosyjskich służb na naszym terytorium.

    Coraz agresywniej rosyjskie służby poczynają sobie również w Niemczech. Budzi to duży niepokój niemieckich służb, czemu ich szefowie dali wyraz podczas wysłuchania przed obradującym zazwyczaj za zamkniętymi drzwiami Parlamentarnym Gremium Kontrolnym (Parlamentarisches Kontrollgremium – PKG).

    W czasie posiedzenia szefowie niemieckich służb prezentowali oceny dotyczące bezpieczeństwa Europy i zagrożeń ze strony Rosji. Upublicznili też kilka operacji wywiadowczych przeciwko Niemcom. W lipcu tego roku w ramach jednej z takich operacji omal nie doszło do groźnej katastrofy lotniczej. Na lotnisku w Lipsku w jednej z paczek krótko przed załadunkiem do samolotu eksplodował ładunek wybuchowy, w wyniku czego zapalił się kontener. Tragedii udało się uniknąć przez przypadek – samolot DHL miał tego dnia opóźnienie i paczka wybuchła jeszcze przed załadunkiem. Niemieckie służby uważają, że ten incydent należy wiązać z rosyjskim sabotażem.

    Kilka miesięcy wcześniej, w kwietniu tego roku, niemieckie służby udaremniły plany ataków na bazę w bawarskim Grafenwöhr, gdzie ćwiczą Amerykanie i gdzie prowadzone są szkolenia dla żołnierzy z Ukrainy. Zatrzymani zostali dwaj mężczyźni, którzy na zlecenie rosyjskich służb prowadzili działania szpiegowskie i przygotowywali akty sabotażu, których celem miał być m.in. wspomniany obiekt wojskowy oraz drogi wykorzystywane do przewozu pomocy militarnej na Ukrainę.

    Szef Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV) Thomas Haldewang, który dwa lata temu ostrzegał przed „burzą” nadciągającą z Rosji, stwierdził teraz, że ta „burza” przekształciła się w „huragan”, który od Ukrainy i krajów bałtyckich przemieszcza się z impetem ze wschodu na zachód. W tym kontekście wymieniał „zmasowane” ataki cybernetyczne, kampanie dezinformacyjne, takie jak kampania Doppelgänger, oraz loty dronów nad koszarami czy obiektami infrastruktury krytycznej.

    Szpiegostwo może szybko przerodzić się w sabotaż. Dron wyposażony w materiały wybuchowe zamiast kamery stwarza ogromne zagrożenie – wskazywał Haldewang.

    Jak mówił, rosyjskie działania szpiegowskie i sabotażowe uległy nasileniu „zarówno pod względem ilościowym, jak i jakościowym”.

    „Działalność rosyjskich służb wywiadowczych w świecie realnym i w cyberprzestrzeni pokazuje, że Niemcy są w centrum rosyjskiej wojny hybrydowej wymierzonej przeciwko zachodnim demokracjom. W tym celu Rosja wykorzystuje cały swój zestaw narzędzi: od wpływania na wewnętrzne dyskusje polityczne w Niemczech, po cyberataki na infrastrukturę krytyczną oraz sabotaż. To, że Rosja akceptuje ryzyko spowodowania ofiar śmiertelnych, świadczy o jej gotowości do stosowania przemocy. Te metody wymierzone są nie tylko na poszczególne obszary życia gospodarczego czy politycznego, ale we wszystkie obszary naszego wolnego społeczeństwa” – podkreślił szef niemieckiego kontrwywiadu.

    Dodał również, że Rosja coraz częściej wykorzystuje osoby ze środowisk przestępczych, którym zleca działania szpiegowskie w zamian za pieniądze.

    Także szef Federalnej Służby Wywiadowczej (BND) Bruno Kahl, oceniając rosyjskie działania na terytorium Niemiec, stwierdził, że są to działania prowadzone z wykorzystaniem „wszelkich możliwych środków, bez ograniczeń prawnych i bez żadnych skrupułów”, na „niespotykanym dotąd poziomie”.

    Kahl przestrzegł, że Putin w dalszym ciągu będzie testował „czerwone linie” Zachodu i „nadal będzie eskalował działania konfrontacyjne”. Podkreślał również to, przed czym od dawna ostrzega Polska – że celem Putina nie jest tylko Ukraina, ale ustanowienie nowego porządku światowego. Z ust szefa BND padło również ostrzeżenie przed rosnącym ryzykiem rozpadu Sojuszu Północnoatlantyckiego. Rosja ciągle się zbroi i – jak ocenił Kahl – pod koniec dekady będzie w stanie, pod względem kadrowym i materialnym, zaatakować NATO. Oczywiście wcześniej będzie dążyć do jego rozbicia, testując gotowość członków sojuszu do udzielenia pomocy innemu państwu członkowskiemu w przypadku otwartego ataku.

    Także szefowa niemieckiego kontrwywiadu wojskowego (MAD) Martina Rosenberg mówiła o potrzebie „podwyższonej czujności” z powodu licznych akcji wywiadowczych Rosji wymierzonych w niemiecką Bundeswehrę.

    Co niemieckie państwo zamierza zrobić z rosnącą skalą zagrożeń ze strony rosyjskich służb?

    Podczas wysłuchania w Bundestagu szefowie instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo zgodnie wskazywali na konieczność zwiększenia uprawnień niemieckich służb. Pojawiły się następujące postulaty: dostosowanie środowiska prawnego, w którym poruszają się służby, do panujących realiów, połączenie sił wszystkich służb wywiadowczych i innych instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, wyraźne zwiększenie swobody w prowadzeniu działań operacyjnych.

    Służby domagają się, aby zamiast rozszerzania kontroli politycznej nad ich pracą, skupić się na podniesieniem skuteczności ich działań i zwiększeniem wydajności struktur. Szef BND Bruno Kahl skrytykował plany koalicji rządzącej zmierzające do zwiększenia kontroli politycznej i prawnej nad służbami specjalnymi. Większa kontrola odbywa się kosztem wydajności, a zatem „kosztem życia w bezpieczeństwie i wolności” – przestrzegł Kahl.

    Przy tej okazji warto również przytoczyć inne głosy płynące ze środowisk eksperckich i związanych ze służbami specjalnymi. One również wskazują na potrzebę redukcji biurokracji i poszerzenia uprawnień tak, aby służby mogły nadążyć za metodami i technologiami stosowanymi zarówno przez przeciwników państwowych, jak i niepaństwowych.

    Cytowany przez ZDF były agent niemieckiego wywiadu i ekspert ds. służb specjalnych Gerhard Conrad zwraca uwagę na konieczność rozszerzenia możliwości gromadzenia i analizy danych.

    „Największą potrzebę nadrobienia zaległości widzę w obszarze prowadzenia działań operacyjnych w Internecie, np. kontrolowania grup na czatach i możliwości dłuższego przechowywania danych o ruchu – na przykład w celu identyfikowania i rozpracowywania struktur międzynarodowych sieci terrorystycznych” – argumentuje.

    Podkreśla również konieczność uproszczenia współpracy z zaprzyjaźnionymi służbami zagranicznymi. Według niego uproszczeniu powinny również ulec skomplikowane i długotrwałe procesy decyzyjne dotyczące przekazywania informacji, szczególnie w sytuacji gdy zagrożenie szybko ewoluuje.

    Inny niemiecki ekspert – specjalista z zakresu prawoznawstwa prof. Markus Ogorek zwraca uwagę, że obecne przepisy i orzeczenia sądowe są na tyle krępujące dla służb specjalnych, że niektóre ich uprawnienia są właściwie martwe. A przecież – jak zauważa – niemieckie służby są w coraz większym stopniu uzależnione od partnerskich służb zagranicznych, nad których procedurami – z punktu widzenia praworządności – w ogóle nie mają kontroli. „To powinno dać do myślenia Federalnemu Trybunałowi Konstytucyjnemu przy ustalaniu standardów” – dodaje.

    Opisane wystąpienie przed Bundestagiem rozpoczęło ciekawą dyskusję w Niemczech. Jak widać, przedstawiciele niemieckich służb specjalnych są świadomi zagrożeń i działań rosyjskiego wywiadu. Niestety nie widać, by ta wiedza i świadomość przekładała się na twarde decyzje polityków i władz RFN, które powinny – bazując na ocenach własnych służb – prowadzić asertywną politykę wobec Rosji. Oceniając przez pryzmat doniesień niemieckich służb, działania polityków dążących do przywrócenia intensywnych relacji z Rosją będą odbywać się w sposób niekorzystny dla bezpieczeństwa Europy ale i samych Niemiec. Należy mieć nadzieję, że upublicznienie ocen niemieckich służb utrudni przywrócenie relacji Berlin-Moskwa na poziomie sprzed 2022 roku.

    Wydarzenia z Niemiec są również ciekawe z innego punktu widzenia. Postulaty zgłaszane przez tamtejsze służby oraz ekspertów wskazują na jednoznaczną potrzebę wzmocnienia służb specjalnych RFN. Takie działania należy podejmować we wszystkich krajach NATO. W ostatnich latach, szczególnie w kręgu państw UE, widać bowiem trendy osłabiania sektora bezpieczeństwa w krajach Zachodu. Ocena, że służby potrzebują wzmocnienia, jest oczywista. Również w kontekście zmian dot. polskich służb specjalnych.

    Niemcy prowadziły przez lata kompromitującą politykę w sektorze bezpieczeństwa. I dziś nikt nie powinien mieć złudzeń – Berlin nie nadaje się na gwaranta i lidera polityki bezpieczeństwa w Europie. Oceny niemieckich służb chociaż słuszne i poprawne to za mało, by uratować wizerunek RFN w tym zakresie.

    Stanisław Żaryn/awa

    Źródło:

    https://www.bundestag.de/presse/hib/kurzmeldungen-1024388

    https://www.verfassungsschutz.de/SharedDocs/pressemitteilungen/DE/2024/pressemitteilung-2024-10-14-pkgr.html

    https://www.das-parlament.de/inland/innenpolitik/brisante-einschaetzungen-der-geheimdienstspitzen

    https://taz.de/Deutsche-Geheimdienste-warnen/!6039805

    https://taz.de/Mutmassliche-Russland-Spione/!6002082

    https://www.tagesschau.de/inland/geheimdienste-russische-sabotage-deutschland-100.html

    https://www.zdf.de/nachrichten/politik/deutschland/geheimdienste-spionage-buerokratie-rechtlicher-rahmen-100.html

    https://www.br.de/nachrichten/deutschland-welt/geheimdienste-warnen-vor-zunehmender-russischer-aktivitaet,URARyjLhttps://www.spiegel.de/panorama/bnd-und-verfassungsschutz-russische-sabotage-alarmiert-deutsche-geheimdienste-a-f1f03a1f-fa2e-42bb-a6ac-694bcc0e4219

  • Pochopne wnioski, poważny błąd

    Dzięki ostatnim wizytom Szefa BBN oraz Szefa MSWiA na granicy z Białorusią opinia publiczna mogła poznać fragment zmodernizowanej bariery granicznej, którą chwalą się ostatnio rządzący. Widać, że na konstrukcji dodano dwie poprzeczne belki, uzupełniono je od polskiej strony pasem concentriny, a samo obelkowanie ma również ostre kolce, które stanowią dodatkowe zabezpieczenie. Rząd przekonuje od dłuższego czasu, że modernizacja ma być kluczem do uszczelnienia granicy. W oficjalnych przekazach najważniejszym problemem obecnie jest kwestia rozginania pionowych przęseł, co umożliwia przejście na polską stronę. Rządzący przekonują, że poprzeczne belki rozwiążą ten problem.

    Rzeczywiście, wygląd nowej konstrukcji sugeruje, że trudniej będzie rozginać pionowe przęsła bariery. Ale myli się ten, kto już otwiera korki od szampana i zapowiada stabilizację. Od początku było jasne, że mamy do czynienia z przeciwnikiem, który analizuje nasze działania, zmienia własną taktykę i szuka luk w zabezpieczeniach. Jeśli my zmieniliśmy coś w barierze, to na pewno nie możemy spocząć na laurach. Pewne jest, że przeciwnik zmieni sposób działania i dalej będzie destabilizował naszą granicę. Szlak migracyjny przez granicę Polski z Białorusią nie ma charakteru naturalnego. Operacja hybrydowa przeciwko Polsce jest prowadzona w interesie i na rzecz Rosji. A zatem będziemy dalej atakowani. Nasze zabezpieczenia na granicy nie powstrzymają tego.

    Pojawia się wręcz pytanie, czy zabezpieczając barierę przed jedną taktyką nie ułatwimy działań przy pomocy innych narzędzi i metod (o szczegółach nie należy pisać publicznie). Paradoksalnie bariera zabezpieczona przed jedną metodą – rozginaniem przęseł – może być łatwiejsza do pokonania przy pomocy innego sposobu. A na pewno służby rosyjskie i białoruskie będą takich sposobów szukać. Jest to oczywiste i należy to zakładać. Konstrukcja wzmocniona w jeden sposób, może był słabsza pod innym względem.

    Kluczowe pytanie obecnie brzmi, czy w Straży Granicznej oraz MSWiA przeprowadzono odpowiednie analizy i symulacje, dotyczące tego, jak wzmocniona bariera będzie funkcjonować. Czy ujawniono zagrożenia związane z nowymi pomysłami autorów operacji hybrydowej przeciwko Polsce? Czy oszacowano ryzyka związane z możliwymi scenariuszami? Na jakiej podstawie podjęto decyzje o zastosowaniu rozwiązań, które w reakcji mogą rodzić nowe sposoby działania? Należy mieć nadzieję, że takie analizy miały miejsce, bowiem decyzje o uzupełnieniu zapory ataków na Polskę nie zakończą. Ataki będą, ale być może inne. Dodatkowe zagrożenia budzi fakt, iż wzmacnianie zapory może przekierować uwagę na inne kierunki graniczne, które mogą być również wyzwaniem dla Polski. Nawet większym. Czy ktoś to oceniał?

    Niestety obecnie rządzący mają łatwość do prezentowania optymizmu i wyciągania bezpodstawnych przedwczesnych wniosków. Gdy wprowadzono tzw. strefę buforową rząd rozpoczął kampanię przekonywania, że to był klucz do bezpiecznej, stabilnej granicy. Rząd i koalicja prezentowały hasła wskazujące na przełom na pograniczu. Po kilku tygodniach nic z tego nie zostało, a rządzący musieli przenieść dużo większe siły wojskowe i policyjne na wschód Polski. Z promowanej przez dłuższy czas teorii niewiele zostało, co pokazuje nieodpowiedzialność tez koalicji rządzącej w Polsce, ale też budzi wątpliwości dotyczące profesjonalizmu w działaniach zabezpieczających granicę RP z Białorusią. Sprawa strefy buforowej pokazuje, że rządzący uprawiają bezpodstawną propagandę sukcesu. To odbija się na bezpieczeństwie.

    Sytuacja na naszej granicy pozostaje bardzo trudna. Statystyki Straży Granicznej pokazują, że wrzesień 2024 roku był bardziej wymagający niż wrzesień w 2023 i 2022 roku razem wzięte. Pokazują to również dane FRONTEXu, które wskazują na 192 procentowy wzrost popularności szlaku migracyjnego właśnie przez Białoruś na Zachód. Polska musi skutecznie bronić swojej granicy. Pudrowanie rzeczywistości, czy działania pochopne tego nie gwarantują. Raczej utrudniają.

    Stanisław Żaryn

  • Krok do europejskiej cenzury?

    Niemiecka Federalna Agencja Sieci dopuściła pierwszego zaufanego sygnalistę, który ma wspomóc walkę z tzw. mową nienawiści, fake newsami czy propagandą terrorystyczną w internecie. Została nim prywatna fundacja, która prowadzi platformę do zgłaszania nielegalnych treści. Część niemieckich środowisk politycznych i medialnych bije na alarm, że rządowa agencja, na której czele stoi były polityk partii Zielonych Klaus Müller, w ten właśnie sposób ogranicza wolność słowa i wprowadza cenzurę.

    1 października br. Federalna Agencja ds. Sieci Elektrycznych, Gazowych, Telekomunikacyjnych, Pocztowych i Kolejowych (Bundesnetzagentur) poinformowała o certyfikowaniu pierwszego zaufanego sygnalisty (Trasted Flagger) – została nim młodzieżowa fundacja z Badenii-Wirtembergii prowadząca internetowy punkt zgłoszeniowy „REspect!”. W kolejce do rozpatrzennia czeka kolejne 11 wniosków innych podmiotów ubiegających się o ten status. 

    Swój krok niemiecki urząd tłumaczy koniecznością wypełnienia unijnych zobowiązań służących zwalczaniu nielegalnych treści w internecie, tj, rozporządzania Digital Services Act, które przewiduje funkcjonowanie zaufanych podmiotów sygnalizujących.

    Organizacje ze statusem „Trasted Flagger” mają dysponować szczególną wiedzą i doświadczeniem w rozpoznawaniu i zgłaszaniu treści niezgodnych z prawem, a platformy internetowe są „prawnie zobowiązane do priorytetowego traktowania takich zgłoszeń i niezwłocznego działania, na przykład poprzez usunięcie wskazanych treści” – wskazuje Federalna Agencja Sieci. Organizacje „Trasted Flagger” mają być również niezależne – i właśnie braku spełnienia tego warunku przez certyfikowaną fundację wydaje się dotyczyć większość krytycznych głosów kierowanych w stronę Federalnej Agencji Sieci. 

    Część niemieckojęzycznych mediów ostro zaprotestowała przeciwko decyzji Federalnej Agencji Sieci, wskazując na konkretne zagrożenia z nią związane. Według krytyków rząd federalny właśnie dopuścił do tego, że jakiś prywatny podmiot według własnego uznania będzie decydował o tym, które treści są zakazane i będzie mógł wykorzystywać uzyskaną pozycję w kontaktach z dostawcami serwisów internetowych. Ich zdaniem jest to sprzeczne z niemiecką konstytucją i funkcjonowaniem państwa prawa. Tylko sądy mają prawo decydować o tym, co jest zakazane i podlega karze, a co nie – wskazują. Zauważają również, że wszelkie podejrzane treści powinny być zgłaszane na policję, a nie do prywatnych osób lub podmiotów.

    Szef Federalnej Agencji Sieci to nie jedyny polityk partii Zielonych, który pojawia się w kontekście walki niemieckiego rządu z nielegalnymi treściami w internecie. Fundacja, która właśnie została przez niego certyfikowana jako zaufany sygnalista, jest finansowana m.in. z pieniędzy ministerstwa rodziny, na którego czele stoi również polityk partii Zielonych. Dodatkowo premierem Badenii-Wirtembergii, gdzie działa certyfikowana przez Federalną Agencję ds. Sieci fundacja, także jest polityk parii Zielonych – Winfried Kretschmann. Łatwo więc przewidzieć, jak będą traktowane przypadki „mowy nienawiści” czy „dezinformacji” wymierzone na przykład w polityków tej partii – zauważają dziennikarze.

    „Instytut zielonej cenzury” – tak decyzję Federalnej Agencji Sieci podsumował wiceprzewodniczący Bundestagu i prawnik Wolfgang Kubicki z FDP na portalu X.

    Przy okazji toczącej się w Niemczech dyskusji warto zwrócić uwagę na kilka aspektów. Po pierwsze, zawsze duże wątpliwości i powody do obaw rodzą sytuacje, gdy prywatne podmioty lub osoby mają zastępować lub wyręczać instytucje państwowe w ich zadaniach i kompetencjach. Tym bardziej jeśli dotyczy to tak kardynalnych i delikatnych kwestii jak bezpieczeństwo czy wolność słowa.

    Po drugie, prywatne podmioty działające na innych zasadach, często o niejasnych powiązaniach i sposobach finansowania, z reguły nie cieszą się takim zaufaniem obywateli co urzędy państwowe. Owszem, takie podmioty powinny wspomagać państwo w walce z nielegalnymi treściami, ale nie występować w jego imieniu w kontaktach np. z dostawcami serwisów społecznościowych. Kierują się one bowiem inną logiką działania niż instytucje państwowe i bardzo często jest tak, że – w mniejszym lub większym stopniu – nastawione są, a z pewnością bardziej wyczulone, na interesy tych środowisk, które je finansują. Dlaczego? Głównie dlatego, że od ich promotorów i mecenasów zależy ich istnienie. 

    Ale abstrahując od niemieckiego podwórka politycznego – unijne przepisy dotyczące zwalczania nielegalnych treści w internecie dotyczą wszystkich członków UE, niewykluczone więc, że podobne pomysły zawitają również do Polski. I pod płaszczykiem „zwalczania nielegalnych treści” w internecie również w naszym kraju dojdzie do wskazania podmiotów nierządowych, które będą „wspierały” te procesy. Będzie to prowadziło do poważnych zagrożeń dla wolności wypowiedzi i wolności słowa.

    awa

    Źródła:

    https://www.bundesnetzagentur.de/SharedDocs/Pressemitteilungen/DE/2024/20240927_DSC_TrustedFlagger.html

    https://eur-lex.europa.eu/legal-content/PL/TXT/?uri=CELEX%3A32022R2065

    https://meldestelle-respect.de/#team

    https://www.welt.de/kultur/plus253879132/Meldestelle-der-Bundesnetzagentur-Die-nette-neue-Zensurbehoerde.html

    https://www.nzz.ch/der-andere-blick/bundesnetzagentur-respect-meldestellen-gefaehrden-die-meinungsfreiheit-ld.1851972

    https://www.handelsblatt.com/politik/deutschland/digitale-dienste-gesetz-gruene-zensuranstalt-streit-um-meldestelle-fuer-hass-im-netz/100077846.html

    https://taz.de/Welt-diffamiert-Behoerde/!6042017/https://www.swr.de/swrkultur/leben-und-gesellschaft/meldestelle-respect-wird-bundesweit-erster-trusted-flagger-bundesnetzagentur-hate-speech-hassrede-100.html

  • W uścisku potężnej luki…

    W czasach rządów Platformy Obywatelskiej w Polsce odnotowywano ogromną lukę w dochodach z VAT. W poszczególnych latach rządów PO-PSL oscylowała ona wokół sumy 40 mld złotych rocznie. Wielu ekonomistów alarmowało w tej sprawie przez lata, ale rządzący nie wykazywali się w żaden sposób determinacją, by lukę uszczelnić. Co więcej, pojawiały się sygnały, że jest ona przez rządzących tolerowana.

    „O problemie wyłudzania VAT-u Ministerstwo Finansów było informowane od wielu lat, a w roku 2012 przedsiębiorcy i funkcjonariusze mówili już o tym problemie bardzo głośno. O jego skali najlepiej mówią liczby – w 2012 roku niezapłacony przez mafie VAT-owskie podatek był szacowany na 16,5 mld złotych, w roku 2015 było to już 46 mld, a w 2016 r. 65 mld. Wyłudzenia VAT stały się przestępstwem powszechnym” – mówił w 2017 roku przewodniczący Związku Zawodowego Celnicy PL Sławomir Siwy. Wielokrotnie wskazywał on, że rządzący byli głusi na alarmy ze środowiska celników.

    Sytuacja zmieniła się, gdy w roku 2016 przyjęty został opracowany przez nowy rząd pakiet paliwowy. Nowy gabinet przyjął wtedy szereg zmian prawnych, które sprawiły, że luka VAT od 2017 roku radykalnie zmalała. Władze również podjęły działania praktyczne ograniczające działalność mafii VATowskich, jak choćby uruchomiły kontrole transportów z paliwem, które trafiały do Polski. Dzięki przepisom i nowej praktyce do budżetu państwa zaczęły spływać dodatkowe środki. W czasie rządów PiS udało się podwoić wpływy dochodowe państwa. Między innymi dlatego, że rząd przestał tolerować fakt, że środki VAT do budżetu nie wpływały. W tym przypadku potrzebna była wola polityczna, ale też efektywne działania służb i prokuratury, które z większą determinacją zaczęły tropić przestępstwa VATowskie. Bez zmian legislacyjnych, uszczelnienia prawa i nowej praktyki, nie udałoby się dokonać tej rewolucji.

    Historia zmian z lat 2016-2017 i walka z mafiami VAT wskazuje, że skuteczne uszczelnianie systemu zależy między innymi od woli politycznej oraz systemowych decyzji władz, które muszą widzieć w tych zadaniach priorytety. W czasie rządów PO-PSL tej determinacji nie było.

    Niestety ostatnie pismo Związków Zawodowych Krajowej Administracji Skarbowej sugeruje, że możemy mieć do czynienia z powtórką zgubnej dla budżetu państwa polityki. W swoim piśmie do Premiera Donalda Tuska Związkowcy piszą bowiem o decyzjach Szefa KAS, które będą bardzo szkodliwe i kosztowne dla budżetu państwa. „Podejmowane przez Szefa KAS decyzje, w naszej ocenie, przyczyniają się do spadku dyscypliny podatkowej, znacznego zwiększenia przestępczości podatkowej, a co za tym idzie spadku dochodów podatkowych i pogłębiania się deficytu budżetowego. Według danych ministerstwa finansów, dostępnych przy projekcie ustawy budżetowej na 2025 r., do wykonania planu dochodów na 2024 rok zabraknie około 28 mld zł dochodów podatkowych” – czytamy w piśmie do Premiera. Związkowcy stawiają poważne zarzuty wskazując, że Szef KAS Marcin Łoboda ma podejmować decyzje „wpływające na wzrost przestępczości podatkowej, a co za tym idzie spadek wpływów do budżetu”.

    Sytuacja wydaje się bardzo niepokojąca, bowiem z innych źródeł wynika jednoznacznie, że Polska już mierzy się z kryzysem dochodów państwa. Jak pisały media, w roku 2024 do budżetu może nie trafić nawet 40 miliardów złotych zaplanowanych środków. Co więcej, już wiadomo, że w opracowanym przez rząd projekcie budżetu na 2025 rok mamy również widoczne załamanie się dochodów państwa. Przy zakładanym wzroście polskiego PKB rządzący zapisali mniejsze dochody o kilkadziesiąt miliardów złotych. W tej sytuacji sygnały o szkodliwych działaniach Szefa KAS należy oceniać jako brak kompetencji i efektywności KAS, albo… celową politykę. Czyżby zatem wracało stare, a Polska była znów w uścisku luki VAT? Byłoby to szalenie niebezpieczne, bowiem luka taka ogranicza możliwości budżetowe Polski, a to – również ze względu na niekorzystne zmiany bezpieczeństwa w Europie – będzie miało wpływ na przyszłości Polski oraz nasze bezpieczeństwo. Zgoda na lukę oznaczać więc będzie poważne zagrożenia.

    Stanisław Żaryn

  • Floryda w oku cyklonów

    Zarządzanie kryzysowe na Florydzie podczas huraganów Helena i Milton: Klucz do skutecznej ochrony społeczności lokalnej.

    Pobyt na Florydzie w czasie uderzenia dwóch potężnych huraganów, które nawiedziły ten Stan w ostatnich tygodniach, to okazja do analizy działań władz dotyczących zarządzania kryzysowego oraz sposobu funkcjonowania systemu ochrony ludności.

    Dla Florydy zagrożenie huraganowe to powtarzające się zjawisko. Stan położony jest bowiem w strefie subtropikalnej. Nasilające się w ostatnich dekadach zjawiska atmosferyczne stawiają przed władzami i mieszkańcami stanu wyjątkowe wyzwania, szczególnie w zakresie zarządzania kryzysowego. Huragany, jak Helena i Milton, stanowią test dla systemów ochrony ludności i gotowości na wypadek katastrof, które doskonali się tutaj od lat.

    Huragany: lekcje z przeszłości

    Huragany, które uderzały we Florydę w ostatnich latach, zmusiły lokalne władze do przemyślenia dotychczasowych procedur zarządzania kryzysowego. Choć w przeszłości przygotowania i ostrzeżenia dla mieszkańców były wydawane z odpowiednim wyprzedzeniem, siła żywiołu na ogół przerastała oczekiwania, a niektóre obszary były dotknięte poważnymi zniszczeniami. Po tych katastrofach władze lokalne i stanowe zdały sobie sprawę, że zarządzanie kryzysowe nie może ograniczać się jedynie do działań reaktywnych, lecz musi obejmować skuteczne, proaktywne formy zabezpieczenia. W wyniku analiz wprowadzono szereg kluczowych reform. Znaczące inwestycje skierowano na rozbudowę infrastruktury, usprawnienie systemów ostrzegania, a także poprawę współpracy między służbami ratunkowymi, lokalnymi władzami i społecznością. Szczególny nacisk położono na komunikację kryzysową – konieczność przekazywania dokładnych i szybkich informacji stała się priorytetem.

    Huragan Milton: nowoczesne podejście do zarządzania kryzysowego

    W czasie przygotowania do huraganu Milton, który obecnie zagraża Florydzie, ujawniło się, że skutecznie wdrożone procedury mogą chronić społeczność przed najgorszymi skutkami katastrofy. W odpowiedzi na zagrożenie, władze Florydy wdrożyły zaawansowane strategie zarządzania kryzysowego, oparte na doświadczeniach z przeszłości oraz nowoczesnych technologiach. Jednym z najważniejszych elementów przygotowań jest system wczesnego ostrzegania. Zaawansowane modele pogodowe pozwalają przewidzieć trajektorię i siłę huraganu z większą precyzją niż kiedykolwiek wcześniej. Dzięki temu mieszkańcy otrzymali ostrzeżenia na kilka dni przed spodziewanym uderzeniem, co umożliwiło im przygotowanie się na potencjalne niebezpieczeństwo. Ponadto władze lokalne i stanowe wdrożyły system ewakuacyjny, który skutecznie kieruje ludzi z zagrożonych rejonów na bezpieczne obszary.

    Skuteczność służb ratunkowych i współpraca między agencjami

    Jednym z imponujących aspektów zarządzania kryzysowego na Florydzie podczas huraganu Milton jest koordynacja działań służb ratunkowych. Dzięki wcześniejszym szkoleniom oraz programom modernizacji, zespoły reagowania kryzysowego działają w sposób niezwykle skoordynowany. Straż pożarna, policja, służby medyczne i ratownictwo wodne są w pełnej gotowości do reagowania na incydenty związane z huraganem.

    Dużą rolę w tym procesie odgrywa również współpraca z agencjami federalnymi, takimi jak Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego (FEMA). FEMA, wraz z lokalnymi władzami, zapewnia niezbędne zasoby i koordynuje logistykę pomocy, dzięki czemu procesy ratunkowe i ewakuacyjne przebiegają sprawnie.

    Komunikacja medialna i jej rola w informowaniu społeczności

    Nie można pominąć roli mediów i komunikacji w zarządzaniu kryzysowym. W czasach huraganu Milton zauważalna jest skuteczna koordynacja informacji między rządem, agencjami rządowymi, mediami tradycyjnymi i społecznościowymi. Stacje telewizyjne i radiowe, portale informacyjne, a także aplikacje na smartfony dostarczają regularnych aktualizacji na temat sytuacji meteorologicznej, planów ewakuacyjnych, miejsc schronienia i działań ratunkowych.

    Komunikaty są jasne, zwięzłe i przekazywane wielokrotnie, aby dotrzeć do jak największej liczby mieszkańców, również tych najbardziej narażonych. Przykładem takiego podejścia jest współpraca z lokalnymi liderami społecznymi, którzy pomagają w dotarciu do osób starszych, niepełnosprawnych lub słabiej zinformatyzowanych.

    Wnioski na przyszłość dla Polski

    Huragan Milton, mimo swojego niszczycielskiego potencjału, stanowi dowód na to, że skuteczne zarządzanie kryzysowe może ograniczyć skutki katastrof naturalnych i zapewnić ochronę dla milionów mieszkańców. Floryda, będąc jednym z najbardziej narażonych stanów, udowadnia, że przy odpowiednim przygotowaniu, współpracy i edukacji społecznej, można stawić czoła nawet najbardziej ekstremalnym wyzwaniom.

    Te doświadczenia pokazują, jak istotne jest, aby zarządzanie kryzysowe w naszym kraju opierało się na nowoczesnych technologiach, ścisłej współpracy służb oraz efektywnej komunikacji. Władze rządowe i samorządowe powinny wyciągnąć wnioski z ostatniej powodzi i wprowadzić reformy, które znacząco poprawią bezpieczeństwo mieszkańców.

    Ostatnia klęska żywiołowa w Polsce pokazała że RCB, choć pełni ważną rolę w systemie zarządzania kryzysowego, nie posiada wystarczającej pozycji. Brak autonomii i odpowiednich zasobów sprawia, że instytucja ta jest zbyt słaba, by skutecznie interweniować i koordynować działania na szeroką skalę w obliczu kryzysu. Problem ten mógłby zostać rozwiązany poprzez przeniesienie RCB do struktur Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA), co umożliwiłoby lepszą współpracę ze służbami odpowiedzialnymi za zarządzanie kryzysowe, lub stworzenie osobnego Organu na wzór amerykańskiego FAME.

    Dariusz Nowak,
    Floryda 9 października 2024 r.



Instytut Bezpieczeństwa Narodowego

Numer KRS: 0001117730
NIP: 1182288207
REGON: 52923234700000
Adres: Aleja Zjednoczenia 50/U1
01-801 Warszawa

e-mail: kontakt@fibn.pl